Reklama
Rozwiń
Reklama

Lata 20., lata 30.

Tuwim, Hemar, Wars... Voice Band wraz z Anitą Lipnicką wskrzeszają klimat teatrzyków i kawiarni międzywojnia

Publikacja: 15.04.2012 16:00

Lata 20., lata 30.

Foto: Uważam Rze

Voice Band & Anita Lipnicka
W siódmym niebie
EMI

I proszę bardzo, nagle okazuje się, że Anita Lipnicka niczego bardziej nie kocha niż muzyki lat 20. i 30. XX w. – tak przynajmniej deklaruje ostatnio w wywiadach. Kto by pomyślał? Człowiek obserwuje jej karierę od kilkunastu lat, wysłuchał w tym czasie kilkudziesięciu piosenek i owszem, było w nich coś z folku, czasem wdarła się odrobina rockowej zadry, częściej jednak były to po prostu akustyczne piosenki.

" target="_blank">Zobacz na Empik.rp.pl

Mniej lub bardziej przyzwoite, ale jakichkolwiek klimatów retro można w nich było ze świeczką szukać. A tu nagle, jak diabeł z pudełka, wyskakuje Lipnicka w otoczeniu pięciu facetów i wyśpiewują piosenki rodem z warszawskich kawiarni okresu międzywojnia, w stylu Henryka Warsa, Mariana Hemara, Chóru Eryana czy Chóru Juranda. Łezka się w oku kręci, choć czasem nie wiadomo, czy z powodu tego specyficznego retroromantycznego klimatu, czy może po prostu... ze śmiechu.

Reklama
Reklama

Mówiąc serio, rzec nie jest zła. Członkowie Voice Bandu głosy mają potężne, specyficzne harmonie tamtych czasów budują z wdziękiem, a sprzężone z nimi brzmienie akordeonu, trąbki czy klarnetu wpisuje całość w określony kontekst historyczny. Aranżacje niby są nowe, ale stare jednocześnie. Teksty natomiast są stare jednoznacznie, za to momentami całkiem młode duchem. Jak choćby „W niedzielę" Juliana Tuwima, znane m.in. z filmu „Wacuś", w którym wykonywał ją Chór Dana. Czy „Złota pantera" Andrzeja Własta, wyśpiewywana w międzywojniu na scenie teatru Morskie Oko.

Zresztą trzeba przyznać, że Arkadiusz Lipnicki – prywatnie brat Anity, zawodowo artysta kabaretowy, związany w Grupą Rafała Kmity – wykonał tu kawał dobrej, mrówczej roboty. Jeśli wierzyć opowieściom, spędzał całe dnie w archiwum Polskiego Radia na poszukiwaniach muzycznych perełek z epoki. To, co znalazł, to rzeczy i rzadkie, i ciekawe – nawet więc nie padając na kolana przed ostatecznym efektem, trudno projektowi odmówić przynajmniej wartości rekonstruktorsko-dokumentacyjnej. Teraz łatwiej wyobrazić sobie choćby, w atmosferze jakich dźwięków prezentowana była np. poezja skamandrytów.

Sama Lipnicka wpasowała się w tę konwencję całkiem nieźle, ale choć z pewnością jest najładniejszym elementem składu, nie jest jednocześnie elementem najważniejszym. Jak sama przyznawała, dzięki jej udziałowi łatwiej było znaleźć wydawcę, ale na samą treść nie ma to poważniejszego przełożenia. To jednak świat męskich dźwięków. Muzycy bez żenady przyznają się do inspiracji i czerpania garściami z tradycji tzw. rewelersów czy męskich kameralnych zespołów wokalnych rozplenionych po świecie 80–90 lat temu. Pytani członkowie Voice Bandu wymieniają jednym tchem amerykańskie grupy The Revelers i The Mills Brothers, a także brylujący w berlińskich kabaretach tamtego okresu Comedian Harmonist.

Słucha się tego wszystkiego bardzo przyjemnie, trochę z przymrużeniem oka, ale też z uznaniem. Rodzi się jednak pytanie – czy taka formuła ma sens na więcej niż raz? Chyba nie, bo co właściwie można w tym temacie jeszcze powiedzieć? Ale kto wie, może Arkadiusz Lipnicki tak zasmakował w eksplorowaniu radiowych archiwów, że czekają nas jeszcze jakieś zaskakujące odkrycia?

Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama