19 maja 2012 mija 50 lat od dnia, gdy podczas imprezy z okazji zbliżających się 45. urodzin prezydenta Johna F. Kennedy'ego, Marilyn Monroe zaśpiewała "Happy Birthday, Mr President".
Przypominamy tekst z dodatku {eko+}
Kiedy ona zaśpiewała, że diamenty są najlepszymi przyjaciółmi dziewczyny, wszyscy prawdziwi mężczyźni gotowi byli ofiarować jej te błyskotki. Czy to magia amarantowej sukni z wielką kokardą na pupie, opinającej sylwetkę seksbomby lat 50.? Marilyn Monroe nie ma wśród żywych od prawie pół wieku, lecz kreacja z filmu „Mężczyźni wolą blondynki” (1953 rok) przetrwała. I w czerwcu tego roku została sprzedana w kalifornijskim domu aukcyjnym Profiles in History za 310 tys. dolarów.
Młotkowanie gwiazd
Jednak suknią, która pobiła aukcyjny rekord w swej kategorii, okazała się biała, superobcisła, w której w 1962 r. Marilyn złożyła Johnowi Kennedy’emu życzenia „Happy Birthday, Mr. President”: 1,26 mln dolarów. Pikanterii tej licytacji dodaje fakt, że gwiazda zapłaciła za „syrenią” kreację 12 tys. dolarów. Walka o nią (sukienkę, nie Marilyn) rozgorzała w Nowym Jorku przed 11 laty. Niewątpliwym wabikiem stała się przedwczesna śmierć MM, trzy miesiące po pamiętnym występie. Po licytacji okazało się, że połyskliwa „relikwia” uplasowała się na trzecim miejscu wśród najdroższych wymłotkowanych rzeczy – po „Chłopcu z fajką” Picassa (104 mln dolarów) i luksusowym gigajachcie (168 mln dol., kaprys Romana Abramowicza).
W ogóle pamiątki po MM sprzedają się na pniu, m.in. sofa, na której polegiwała podczas sesji terapeutycznych, tablica z odciskami jej stóp, flakonik Chanel No. 5 oraz łóżko, w którym kładła się „ubrana” tylko w ten zapach. Znalazł się nawet amator na rentgen jej płuc!