Wyspa buntowników

Na Robben Island (RPA), gdzie więziono Nelsona Mandelę, panoszą się dziś króliki

Publikacja: 24.05.2012 23:50

Red

Z Przystani Nelsona Mandeli położonej opodal bulwaru Wiktorii i Alfreda w Kapsztadzie co godzinę kursują małe statki na wyspę Robben. Kolorowe miasto powoli zostaje w tyle. Na niebie ani jednej chmurki. Temperatura w cieniu sięga ok. 30 st. Celsjusza. Ale zimny Prąd Benguelski sprawia, że nie odczuwa się wysokiej temperatury, a powietrze jest bardzo rześkie.

W Zatoce Stołowej pływa mnóstwo fok. Niektóre uchatki wylegują się w nonszalanckich pozach wewnątrz opon zawieszonych na kamiennych ścianach dolnych partii budynków i nadmorskiego bulwaru. W ciągu pół godziny stateczek przecina Zatokę Stołową, pokonując kilkanaście kilometrów dzielących Kapsztad od legendarnej wyspy, która stała się symbolem walki o zniesienie apartheidu i demokrację w Republice Południowej Afryki.

Półpustynna Robben ma tylko 6 km kw. W paru miejscach rosną tu kępy niewysokich drzew – poza tym jedynie pożółkłe krzewy i, gdzieniegdzie, skrawki trawy. Nad brzegiem wznosi się latarnia morska. W oddali widać panoramę Kapsztadu i majestatyczną Górę Stołową.

Więzienie na Robben Island, w którym obecnie mieści się muzeum, Afrykańczycy darzą takim szacunkiem jak Europejczycy nazistowskie obozy koncentracyjne. Między 1961 a 1991 r. na wyspę trafiło ok. 3 tys. przeciwników apartheidu. – To stosunkowo niewiele... – szepczą między sobą biali turyści. Jednak dla Południowoafrykańczyków to bardzo wiele.

– Robben Island symbolizuje walkę o wolność i demokrację. To miejsce męczeństwa naszego narodu. Ciężko pracowaliśmy tu w kamieniołomach, brutalnie nas traktowano, nie mieliśmy kontaktu ze światem zewnętrznym – mówi nasz przewodnik, były działacz na rzecz demokracji w RPA i dawny więzień. Mężczyzna z przejęciem opowiada o tym, jak działał system usankcjonowanego prawem rasizmu. Sporo czasu poświęca życiorysowi Mandeli, swego towarzysza z więzienia. Wspomina, jak przyszły prezydent dodawał mu wiary w sprawiedliwą przyszłość. Potem oprowadza zwiedzających po pomieszczeniach muzeum.

Zatrzymujemy się na dłużej przy celi Mandeli. Były prezydent spędził w niej aż 18 spośród 27 lat uwięzienia. Po prawej stronie leży cieniutka mata służąca do spania. Na niej kilka koców. Obok mały zielony stolik, a na nim blaszana miska i kubek. W lewym kącie celi brązowy kosz na śmieci.

Robben Island stanowiła więzienie nie tylko dla przeciwników apartheidu. Już w XVII w. służyła izolowaniu wykluczonych ze społeczeństwa. Zsyłano na nią trędowatych i chorych psychicznie. Tu umierali buntownicy sprzeciwiający się władzy holenderskich i brytyjskich kolonizatorów. O skaliste brzegi wyspy przez stulecia rozbijały się żaglowce. Rafy wokół lądu skrywają niezliczone skarby, m.in. złote monety z XVII w., wiezione do Dżakarty jako wypłata dla pracowników Kampanii Wschodnioindyjskiej. Fortuna wciąż pozostaje na dnie oceanu. Dostępu do niej bronią gwałtowne, wzburzone fale, nieustannie uderzające o brzegi wyspy.

Robben Island w języku afrikaans oznacza „wyspę fok". Ale na jej brzegach żyją też liczne kolonie pingwinów oraz rzadkie odmiany antylop bonteboki i blessboki. Natomiast zmniejszyła się liczba królików. Jeszcze cztery lata temu było ich ok. 25 tysięcy. Podgryzały historyczne budynki, zjadały wszelkie zielone rośliny, skazując na śmierć głodową inne zwierzęta na wyspie. Ekolodzy ogłosili zachwianie równowagi ekosystemu wyspy. Rozpoczęto realizację programu odstrzału królików. Akcja została rozłożona w czasie i wciąż trwa, bo gryzonie bardzo szybko się rozmnażają.

Skąd europejskie króliki na afrykańskiej wysepce? W 1654 r. europejscy żeglarze wpadli na pomysł osadzenia tu tych gryzoni, by służyły jako gotowe mięso dla marynarzy zatrzymujących się na wyspie. Nikt wówczas nie przypuszczał, że w XXI w. króliki będą się wspinać na drzewa na wysokość nawet 4 m, by z wierzchołków zżerać ostatnie zielone liście.

Z Przystani Nelsona Mandeli położonej opodal bulwaru Wiktorii i Alfreda w Kapsztadzie co godzinę kursują małe statki na wyspę Robben. Kolorowe miasto powoli zostaje w tyle. Na niebie ani jednej chmurki. Temperatura w cieniu sięga ok. 30 st. Celsjusza. Ale zimny Prąd Benguelski sprawia, że nie odczuwa się wysokiej temperatury, a powietrze jest bardzo rześkie.

W Zatoce Stołowej pływa mnóstwo fok. Niektóre uchatki wylegują się w nonszalanckich pozach wewnątrz opon zawieszonych na kamiennych ścianach dolnych partii budynków i nadmorskiego bulwaru. W ciągu pół godziny stateczek przecina Zatokę Stołową, pokonując kilkanaście kilometrów dzielących Kapsztad od legendarnej wyspy, która stała się symbolem walki o zniesienie apartheidu i demokrację w Republice Południowej Afryki.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont