Schroniska dla zwierząt w Wielkiej Brytanii przyjmują dużo sów - alarmuje "The Mirror". Moda na Harry'ego Pottera powoli przemija, a sowy kupione pod wpływem fascynacji książkami lub filmami okazują się "trudne w obsłudze" i wcale nie umieją nosić listów. Za to zanieczyszczają pomieszczenia, cierpią w ciasnych domach lub garażach i nawet nie chcą "taktownie zdechnąć", bo mogą żyć kilkadziesiąt lat. Kłopotliwy były pupil - często prezent dla dziecka - w najlepszym przypadku zostaje oddany do ptasiego azylu, w gorszym - porzucony, czyli "wypuszczony na wolność".
- Zanim pojawiły się filmy o Harrym Potterze, miałam sześć sów, teraz jest ich setka - mówi cytowana przez gazetę Pam Toothill z azylu Owlcentre w Corwen w Północnej Walii. - Ludzie oglądali sowę Harry'ego i myśleli, że te ptaki są słodkie i milusie. Teraz są nimi znudzeni, mają dość kłopotliwego i kosztownego opiekowania się nimi - dodaje.
- To nie jest wina JK Rowling [autorki książek o Harrym Potterze]. To ludzie, zanim sprawili sobie sowę, nie poświęcili temu dostatecznie dużo refleksji - mówi Toothill.
Problem nie jest nowy, pisaliśmy o nim już kilka lat temu, odnawiał się przy okazji premiery każdego kolejnego filmu o młodym czarodzieju.