Na początku prześlizgnął mi się przez przeglądarkę niemiecki wyraz „buch". Pomyślałem jednak, że ziomale nie pożyczają sobie książek. Chyba że słowo ma takie znaczenie jak w PRL, gdy przychodziło się do babci na metę i prosiło o „kilka książek oraz coś o ogórkach". Takie były w tamtych czasach żarty.

Potem w sieci, w polskim kontekście słówka „buch", znalazłem inny dowcip: „Siedzi grupka ziomali. Mówią: Buch. Buch. Buch. A czwarty odpowiada: kaszlem". – Niezły suchar – pomyślałem i poszukałem obrazków. Jeden wyświetlił mi się z podpisem: „Jakie to prawo kruche, skoro łamię je buchem".

Przestraszyłem się, że wchodzę w kolizję z aparatem sprawiedliwości i chciałem się zrelaksować piosenką „Tylko jeden buch". „Bo ten przekaz, nie dla mas/Tylko dla tych, co jarają cały czas/ Nie koka, nie hera, nie kwas/ Wystarczy mały buch".

Wszystko wyjaśniła mi do końca użytkowniczka sieci Martusia050299. Napisała: „... ten kto nie widział zioła to nie rozumie tej piosenki". Starsi mówią z kieliszkiem w ręku: „No to cyk" albo „No to bach", a młodzi odpowiadają z nabitą fają: „No to buch".

Tato, nie idź tą drogą!