Powrót polskiego Mike'a Pattona

Jeśli „Keep Your Heads Down" miało stanowić o być albo nie być Flapjacka, to najpopularniejszy polski zespół rapcore'owy może być spokojny o przyszłość

Publikacja: 26.08.2012 19:00

Powrót polskiego Mike'a Pattona

Foto: Reporter, Leszek Rusek Leszek Rusek

* * * * *

Flapjack,


„Keep Your Heads Down"

,


wyd. Makumba Music

Pierwsza od 15 lat płyta zespołu jest doskonałą odtrutką na muzyczne wypociny Linkin Park, Korna czy Limp Bizkit.

Flapjack jest zespołem wyjątkowo brutalnie doświadczonym przez życie. Obok Acid Drinkers i Illusion w latach 90. był najpopularniejszym przedstawicielem ciężkiej odmiany rocka w Polsce. Grupa założona przez Litzę, ówczesnego gitarzystę AD (dziś m.in. Luxtorpeda, Kazik Na Żywo), była czymś więcej niż tylko rodzimą odpowiedzią na takie zespoły jak Rage Against The Machine, Pantera czy Biohazard. Zdobyła popularność dzięki dwóm pierwszym – wyjątkowo przebojowym i energetycznym – płytom. Jednak kolejny album – „Juicy Planet Earth", będący oryginalnym połączeniem rocka z trip hopem, elektroniką i psychodelią – wyprzedził swój czas i okazał się zbyt ambitny dla starych słuchaczy grupy przyzwyczajonych do melodyjnej „rąbanki". Po niej – mimo uznania krytyków i branży muzycznej (sami muzycy z Faith No More zaprosili Flapjacka na scenę jako support) – zespół targany zmianami składu w końcu zawiesił działalność.

Kilkukrotne próby powrotu kończyły się fiaskiem. Kiedy kapela w końcu nabrała wiatru w żagle z Aleksandrem „Olassem" Medykiem, nowym gitarzystą, który stał się również kompozytorem lwiej części materiału na nową płytę, ten niespodziewanie zmarł podczas trasy koncertowej Acid Drinkers. Przyszłość Flapjacka znów stanęła pod znakiem zapytania. I pewnie nie byłoby szczęśliwego zakończenia, gdyby nie determinacja perkusisty grupy Macieja „Ślimaka" Starosty, który doprowadził prace nad staro-nowym materiałem do końca. I tak możemy się cieszyć pierwszą od 15 lat płytą Flapjacka, o dziwo wydaną poza wielkimi wytwórniami płytowymi.

O dziwo, bo „Keep Your Heads Down" to jedna z najlepszych rockowych płyt, jakie ukazały się w Polsce w ciągu ostatnich lat. Ciężkie świdrujące riffy, charakterystyczny wokal (od rapu, przez melodeklamacje, śpiew, growl i inne dziwne odgłosy), mocna sekcja rytmiczna i przede wszystkim niesztampowe kompozycje sprawiają, że tych 14 petard chce się słuchać raz po raz. Niepotrzebne są nawiązania w warstwie gitarowej do Acid Drinkers z czasów „High Proof Cosmic Milk" i zbytnie oglądanie się na Deftones i Sepulturę z okresu „Roots". Wszak Flapjack niejednokrotnie udowadnia, że dysponuje własnym stylem, co słychać w takich utworach jak „Party Never Ends", czy" BTV".

Pisząc o Flapjacku, nie sposób nie wspomnieć o Grzegorzu Guzińskim. „Guzik", nasz krajowy Mike Patton, jest jednym z najbardziej utalentowanych i wszechstronnych wokalistów, który na dodatek nie śpiewa o przysłowiowej dupie Maryni. Znając jego umiejętności i muzyczną erudycję, szkoda, żeby „marnował" się tylko we Flapjacku. Czas na kolejną płytę Homosapiens, a może i pierwszy album solowy. Chłopie, bierz się w garść!

W ubiegłotygodniowej recenzji „Anastasis" Dead Can Dance chochlik drukarski sprawił, z?e zdanie „Oczywis?cie duet wykonuje ro?wniez? starsze pies?ni, ale i »Song to the Siren« Tima Buckleya – cudo, kto?re Lisa tak pie?knie zas?piewała wiele lat temu na płycie ?is Mortal Coil..." znalazło sie? bezpos?rednio pod informacjami o płycie. Tymczasem dotyczyło ono planowanego koncertu grupy.

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"