Reklama

Nowy album Ariela Pinka, hipisa z Beverly Hills

Bycie hipisem nie jest obciachem - dowodzi na nowej płycie Ariel Pink - pisze Marcin Kube

Publikacja: 03.09.2012 18:03

Ariel Pink's - Haunted Graffiti Mature themes - 4AD/Sonic Records - CD 2012

Ariel Pink's - Haunted Graffiti Mature themes - 4AD/Sonic Records - CD 2012

Foto: materiały prasowe

Pink to zdolny muzyczny samouk, tworzący w duchu Franka Zappy eklektyczne popowe melodie, korzystając z gitar i elektroniki. Brak dbałości o czystość brzmienia oraz praca w domowych warunkach na przestarzałym sprzęcie fascynuje jego fanów. Pokazuje, że każdy może pisać dobre piosenki we własnym pokoju. W błyskotliwej karierze pomogło mu także wsparcie krytyków z wpływowego portalu Pitchfork.

Zobacz na Empik.rp.pl

Singlem promującym album jest „Only in My Dreams". Ujmuje melodyjnością i prostotą, przenosząc na 200 sekund w epokę Jefferson Airplane i The Byrds. Mimo że płyta „Mature Themes" („Rzeczy dojrzałe") nie dorównuje przebojowością swej poprzedniczce „Before Today", to kryje wiele muzycznych smaczków.

Raz Pink nonszalancko nuci przez nos bełkotliwy tekst przy wtórze leniwego basu, gdzie indziej łączy brudny gitarowy hałas, by gładko przejść do pokręconych popowych refrenów. Umiejętność łączenia skrajnych estetyk opanował do perfekcji. Lubi zaskakiwać różnorodnością - na zakończenie serwuje psychodeliczny soul („Baby" - cover piosenki z 1979 r.).

Z każdą piosenką „Mature Themes" staje się bardziej pokręcona i odlotowa. Ekscentryczny absolwent renomowanej szkoły z Beverly Hills śpiewa o rzeczach na pozór bezsensownych, ale wśród dziwacznych, narkotycznych skojarzeń można wyczuć przyczajony smutek i ciężar tytułowej dojrzałości. A w trakcie kolejnego muzycznego odlotu potrafi niespodziewanie wyłonić się przepiękna melodia. Warto słuchać Ariela Pinka również dlatego, że jego postawa oddaje mentalność młodej generacji - szczerość jest do przyjęcia, ale tylko głęboko ukryta pod ironią.

Reklama
Reklama

Gdy podpisał kontrakt z wytwórnią 4AD, w profesjonalnym studiu mógł wreszcie zrealizował swoje młodzieńcze pomysły. „Before Today" stanowiła podsumowanie kilkunastu lat pracy w amatorskich warunkach, muzyki nagrywanej na ośmiościeżkowych magnetofonach rodem z lat 60. Kolejna płyta pokazuje, że nie odciął się od tych korzeni, ale jednocześnie jego piosenki nabrały połysku i stały się atrakcyjne dla szerokiej publiczności.

Marcin Kube

Pink to zdolny muzyczny samouk, tworzący w duchu Franka Zappy eklektyczne popowe melodie, korzystając z gitar i elektroniki. Brak dbałości o czystość brzmienia oraz praca w domowych warunkach na przestarzałym sprzęcie fascynuje jego fanów. Pokazuje, że każdy może pisać dobre piosenki we własnym pokoju. W błyskotliwej karierze pomogło mu także wsparcie krytyków z wpływowego portalu Pitchfork.

Zobacz na Empik.rp.pl

Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama