Sztuka w mieście mirażu

Kurort, pocztówka, miraż, efemeryda – tak widzą Sopot kuratorki 1. edycji festiwalu Artloop Emilia Orzechowska i Lena Dula. O tożsamości miasta odkrywanej przez sztukę rozmawiają z Katarzyną Kazimierowską

Aktualizacja: 08.09.2012 18:31 Publikacja: 08.09.2012 17:40

Grand Gostel, widok aksonometryczny

Grand Gostel, widok aksonometryczny

Foto: Przekrój

Artykuł z tygodnika "Przekrój"

Z czym wam się kojarzy Sopot?

– Z kurortem. Zresztą właśnie pod hasłem „kurort" zorganizowałyśmy pierwszą edycję naszego festiwalu. Chcemy ten kurort pokazać, ale jednocześnie w pewien sposób przekształcić, zarówno w świadomości turystów, jak i mieszkańców. Sopot dla nas to też magiczny miraż, który inaczej jawi się sezonowym turystom, a inaczej wygląda, gdy zostają w nim jedynie mieszkańcy i kończy się lato.

Nie mieszkacie w Sopocie. Czemu właśnie tam chcecie zrobić festiwal?

– Jako mieszkanki Trójmiasta regularnie obserwujemy Sopot. To miasteczko jest urocze poza sezonem turystycznym, a jako kurort w sezonie momentami trudne do zniesienia, opanowane przez rozrywki skierowane do przyjezdnych. Mamy świadomość dualizmu Sopotu, innego dla turystów i innego dla mieszkańców. I dlatego nasz festiwal odbywający się na samym początku września skierowany jest do jednych i drugich, a przede wszystkim do aktywnych, zaangażowanych odbiorców. Festiwal ma charakter zarazem afirmatywny i krytyczny (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) wobec Sopotu i tego, jak Sopot postrzegamy.

A na czym to krytyczne spojrzenie na Sopot ma polegać?

– Chciałybyśmy pokazać, że na tożsamość miasta składa się coś więcej niż bycie modnym kurortem. Sopot podlega ciągłej zmianie, powstają nowe budynki o nowych funkcjach, zmienia się deptak, po którym poruszają się mieszkańcy i turyści. Ta nowa infrastruktura ułatwia życie tym drugim. Ale czy faktycznie podoba się tym pierwszym? Pojawia się wiele takich pytań. I dlatego właśnie przestrzenią publiczną, ale w ujęciu artystycznym, zamierzamy się zająć podczas tej pierwszej, właściwej edycji Artloop (w ubiegłym roku odbyła się „edycja zerowa" – przyp. red.). Chcemy spojrzeć także pod kątem roli sztuki współczesnej w przestrzeni publicznej. Oddajemy pole do działania artystom, to oni patrzą krytycznie, a jednocześnie po prostu subiektywnie na Sopot, a Sopot może przejrzeć się w ich lustrze.

Cel jest szczytny, ale dla 90 proc. osób odwiedzających Sopot to miasto zaczyna się na Monciaku i kończy na molo, trudno będzie poza to wyjść.

– Sopot to nie tylko ulica Monte Cassino, molo czy Dom Zdrojowy. Centrum festiwalowe będzie się mieściło w Zatoce Sztuki w Łazienkach Północnych – to tuż przy szlaku turystycznym, ale już w nowym dla wielu, ciekawym miejscu do odkrycia. Właśnie takie nowe, nieoczywiste miejsca chcemy pokazać, a jednocześnie udowodnić, że Sopot ma ogromny potencjał artystyczny, nie tylko jako kurort.

Coraz więcej działań w przestrzeni miejskiej to akcje próbujące zintegrować mieszkańców, oddać im głos, zachęcić do działania. Czy wy też macie takie plany?

– Przede wszystkim chcemy pokazać, jak sztuka może zadziałać w przestrzeni publicznej i jak może dzięki temu zachęcić do otwartej dyskusji. W programie tej edycji znajdzie się debata o roli sztuki współczesnej w przestrzeni miasta. Co prawda głos zabiorą eksperci: kuratorzy i artyści z innych miast oraz festiwali, ale każdy będzie mógł przyjść, posłuchać i porozmawiać. Stawiamy też na element edukacji – pokażemy, jak sztuka, na przykład poprzez działania Julity Wójcik czy mural Mariusza Warasa, może z jednej strony pełnić funkcję ozdobną, a z drugiej zmusić do refleksji nad miastem, w którym się mieszka. Chcemy „narazić" odbiorcę na sztukę. Zobaczymy, czy to się uda, ten festiwal to w końcu eksperyment.

Mam wrażenie, że debat o roli sztuki w przestrzeni publicznej już trochę było. Czemu uważacie, że kolejna jest potrzebna?

– Ze względu na specyfikę Sopotu – tu nikt się nie spodziewa takiej dyskusji, bo wydaje się, że miasto przez ten swój sezonowy, kurortowy charakter ma już określoną tożsamość. A to nieprawda. Gdy zapraszałyśmy artystów i kuratorów do udziału w festiwalu oraz dyskusji, reagowali: „Sopot?", by za chwilę dodać: „To cudownie!". Ta reakcja wiele mówi o Sopocie i jego ukrytym potencjale, a debata jest zaproszeniem do dyskusji. Ludzie chcą ładnie mieszkać, ale nie zastanawiają się nad swoim miastem, nie dyskutują, raczej tylko się czegoś domagają, a przecież to system naczyń połączonych. I na takie myślenie chcemy naszych odbiorców uwrażliwić.

Ja też jestem ciekawa, na ile uda wam się mentalnie „rozgrzebać" miasto, które mi się kojarzy z napisem „Molo", włoskimi lodami i bajkowością.

– Dla nas też ten element nostalgii odgrywa ogromną rolę i stanowi o tożsamości Sopotu. Patrzymy, jak to miasto się zmienia. Odrestaurowano Grand Hotel, postawiono nowe budynki, przejście na molo zostało przebudowane, wstawiono elektryczne bramki. Na szczęście sam napis „Molo" jest ciągle taki sam. Ale nie ma już kultowego sklepu Społem, nie ma pączków. Miasto się skomercjalizowało i w świadomości większości funkcjonuje jak pocztówka. I z tą pocztówkę chcemy się skonfrontować. Czujemy, że Sopot stoi przed większą zmianą, i na tę zmianę, zwłaszcza mentalną, w sposobie myślenia o mieście chcemy mieć wpływ, ale bez narzucania rozwiązań.

Stąd praca Grand Hostel, która jest trochę prztyczkiem w nos dla kultowego, gwiazdorskiego Grand Hotelu.

– To nie prztyczek, tylko komentarz, nie tylko do Grand Hotelu, ale także do idei luksusowego hotelarstwa. Jest alternatywną, artystyczną propozycją zaanektowania miasta pod rozwiązania niskobudżetowe. Na placu Przyjaciół Sopotu architekt Filip Kozarski postawi nietypową instalację. W jej wnętrzu zaproszeni artyści i kuratorzy będą mieli za zadanie animować przestrzeń, a jednocześnie pokazać, że możliwe są rozwiązania niskobudżetowe. Że nie trzeba spędzić tu nocy za 500 zł, jak w Grand Hotelu. Grand Hostel jest też dla turystów. Mogą przyjść do recepcji, wysłać spersonalizowaną pocztówkę, wypożyczyć rower, odpocząć, posłuchać wzmocnionego szumu morza w dźwiękowej saunie. To działanie efemeryczne, ale taki też jest turystyczny Sopot.

A co z zakopywaniem sztabki złota?

– Łukasz Surowiec przywiezie sztabkę w darze dla Sopotu, po czym ją sproszkuje. To złoto symbolizujące bogactwo jest tak ulotne, jak efemeryczne jest miasto. Ale za tym mirażem jest coś więcej. To też będzie chciała pokazać Julita Wójcik poprzez akcję „Cień". Malując konceptualne graffiti, artystka zwróci uwagę na to, co jest eksponowane w mieście, a co ukryte. Na jednym z murali Sopot zostanie zalany przez morze. Katastroficzna wizja, ale równie nierealna jak to, że Sopot to jedynie ta symboliczna, migotliwa pocztówka z wakacji.

Nie boicie się, że turyści potraktują waszą propozycję jak kolejną rozrywkę na drodze do lodów, gofrów i morza?

– Mają do tego prawo. Artloop to nigdy nie będzie Sopot Festival, nie mamy takich ambicji. Nasz festiwal ma być niezobowiązujący – wówczas przyciągnie dokładnie tych odbiorców, na których nam zależy. W przyszłym roku chcemy zająć się tematem braku: braku turystów poza sezonem, braku mieszkańców, gdy w Sopocie dojdzie do wymiany pokoleniowej. Jak ten brak – chwilowy i długoterminowy – zapełnić? I jak z pustki zrobić coś pozytywnego? To jest wyzwanie.

Program festiwalu Artloop znajduje się na stronie www.artloop.pl

Artykuł z tygodnika "Przekrój"

Z czym wam się kojarzy Sopot?

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"