Mam wrażenie, że debat o roli sztuki w przestrzeni publicznej już trochę było. Czemu uważacie, że kolejna jest potrzebna?
– Ze względu na specyfikę Sopotu – tu nikt się nie spodziewa takiej dyskusji, bo wydaje się, że miasto przez ten swój sezonowy, kurortowy charakter ma już określoną tożsamość. A to nieprawda. Gdy zapraszałyśmy artystów i kuratorów do udziału w festiwalu oraz dyskusji, reagowali: „Sopot?", by za chwilę dodać: „To cudownie!". Ta reakcja wiele mówi o Sopocie i jego ukrytym potencjale, a debata jest zaproszeniem do dyskusji. Ludzie chcą ładnie mieszkać, ale nie zastanawiają się nad swoim miastem, nie dyskutują, raczej tylko się czegoś domagają, a przecież to system naczyń połączonych. I na takie myślenie chcemy naszych odbiorców uwrażliwić.
Ja też jestem ciekawa, na ile uda wam się mentalnie „rozgrzebać" miasto, które mi się kojarzy z napisem „Molo", włoskimi lodami i bajkowością.
– Dla nas też ten element nostalgii odgrywa ogromną rolę i stanowi o tożsamości Sopotu. Patrzymy, jak to miasto się zmienia. Odrestaurowano Grand Hotel, postawiono nowe budynki, przejście na molo zostało przebudowane, wstawiono elektryczne bramki. Na szczęście sam napis „Molo" jest ciągle taki sam. Ale nie ma już kultowego sklepu Społem, nie ma pączków. Miasto się skomercjalizowało i w świadomości większości funkcjonuje jak pocztówka. I z tą pocztówkę chcemy się skonfrontować. Czujemy, że Sopot stoi przed większą zmianą, i na tę zmianę, zwłaszcza mentalną, w sposobie myślenia o mieście chcemy mieć wpływ, ale bez narzucania rozwiązań.
Stąd praca Grand Hostel, która jest trochę prztyczkiem w nos dla kultowego, gwiazdorskiego Grand Hotelu.
– To nie prztyczek, tylko komentarz, nie tylko do Grand Hotelu, ale także do idei luksusowego hotelarstwa. Jest alternatywną, artystyczną propozycją zaanektowania miasta pod rozwiązania niskobudżetowe. Na placu Przyjaciół Sopotu architekt Filip Kozarski postawi nietypową instalację. W jej wnętrzu zaproszeni artyści i kuratorzy będą mieli za zadanie animować przestrzeń, a jednocześnie pokazać, że możliwe są rozwiązania niskobudżetowe. Że nie trzeba spędzić tu nocy za 500 zł, jak w Grand Hotelu. Grand Hostel jest też dla turystów. Mogą przyjść do recepcji, wysłać spersonalizowaną pocztówkę, wypożyczyć rower, odpocząć, posłuchać wzmocnionego szumu morza w dźwiękowej saunie. To działanie efemeryczne, ale taki też jest turystyczny Sopot.