Meksyk. Piknik na cmentarzu

Meksykanin śmierci szuka, pieści ją, czci, kpi z niej, śpi z nią, jest ona jego ulubioną zabawką i najwierniejszą kochanką

Publikacja: 28.10.2012 11:03

Plantacja nagietków w Cholula (Meksyk). Nagietki są w Meksyku nazywane "kwiatami święta zmarłych", u

Plantacja nagietków w Cholula (Meksyk). Nagietki są w Meksyku nazywane "kwiatami święta zmarłych", używane są m.in. do dekoracji grobów

Foto: Bloomberg

Red

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Podróż po Meksyku rozpoczęliśmy na tydzień przed Świętem Zmarłych. Na drogach powitały nas liczne ciężarówki wyładowane po brzegi pomarańczowymi aksamitkami do przystrajania ołtarzy, w miastach sklepowe ekspozycje czaszek, kości i kościotrupków, a na ulicach stylizowane groby i minicmentarze.

W Dias de Todos Santos z wystaw wszystkich sklepów branży piekarniczej i cukierniczej spoglądały na przechodniów kolorowe, cukrowe lub marcepanowe, kościotrupki i czaszki, zwane calaveras. Były też chleby śmierci, wykonane ze specjalnego ciasta, z wymodelowanymi i kolorowo pomalowanymi maleńkimi główkami przypominającymi głowy świętych.

W Oaxaca na placu Alamede de León z konstrukcji na kształt ogromnej rabaty zamiast kwiatów wyrastały ponadnaturalnej wielkości fragmenty ludzkich szkieletów. Sterczące z ziemi czaszki, żebra, kości nóg i rąk były przysypane różnokolorowymi pigmentami. Stojący wokół Meksykanie podziwiali kompozycję z uśmiechem, my - ze zdumieniem.

W innym miejscu stolicy stanu Chiapas natknęliśmy się na mężczyznę tworzącego duży ołtarz na środku deptaka. Nieco dalej dwoje ludzi przygotowywało w skupieniu kolejne tego typu dzieło, tym razem przed wejściem do sklepu.

Zmarli, ale nie odeszli

W dzień Wszystkich Świętych obudziły nas w hotelu w Puerto Escondido dochodzące zza okna głośne rozmowy, śmiechy i muzyka. Na podwórzu ujrzeliśmy właściciela hotelu wraz z całą rodziną. Przy nakrytym odświętnie stole z charakterystycznymi bochenkami pan de muertos siedziało co najmniej piętnaście osób. Nawet nam na drogę zapakowano porcje gorących tamales i dwa chleby łypiące na nas oczkami miniaturowych główek.

Trwające trzy dni, od 31 października do 2 listopada, święta należą do najważniejszych z obchodzonych w Meksyku. Przygotowania do nich nie ograniczają się jedynie do przyrządzenia tradycyjnych potraw, takich jak mole czy wspomniane tamales. Zarówno potrawy, jak i różne słodkie desery ofiarowane są zmarłym na zbudowanych specjalnie dla nich pięknych ołtarzach.

Potomkowie Indian wierzą, iż ciekawe zapachy i kolory przyjaźnie nastawią odwiedzające w tych dniach ziemię duchy zmarłych. Ciekawostką jest fakt, że wśród takich darów znajdują się również rzeczy lubiane i używane przez zmarłego za życia. Dlatego też na ołtarzach nierzadko można znaleźć książki, płyty z muzyką, obrazy, a nawet tytoń i alkohol.

Sam sposób świętowania bywa w Meksyku różny i zależy od regionu. Zazwyczaj jednak rodziny świętują podobnie jak ta w Puerto Escondido. Często spotykają się tłumnie na cmentarzach przy udekorowanych tradycyjnymi ofrendami grobach. Spotkaniom takim towarzyszą jedzenie, picie i śpiew, a głośne rozmowy prowadzone są nie tylko z żywymi. Po prostu piknik, tyle że na cmentarzu.

Życie i śmierć

W Acapulco trafiliśmy na przedstawienie teatru na podwórzu. Akcja widowiska rozgrywała się w dwóch światach: żywych i umarłych - odpowiednio na zewnątrz i wewnątrz budynku teatru. W pierwszym ze światów mieliśmy okazję zobaczyć między innymi tradycyjny indiański taniec jelenia (Danza del Venado) wykonywany w rytm dźwięków bębna. Po wejściu w "zaświaty" staliśmy się z kolei świadkami nie tylko dramatycznych, ale i nostalgicznych wyznań zmarłych na temat ich ziemskiego życia. W finale wszyscy bohaterowie wraz z publicznością, prowadzeni przez pogrzebową orkiestrę, skierowali się do wyjścia. W chwili wkroczenia w granice świata żywych stali się radośni i zaczęli razem świętować.

W Meksyku kolejna niespodzianka. Na środku Zócalo, najważniejszego placu stolicy, wzniesiono dwa "cmentarze". Na opatrzonych nazwiskami nagrobkach ustawione były szkielety ich "właścicieli", odziane w piękne suknie, garnitury, a nawet... seksowną bieliznę. Były to "podobizny" sławnych osób z życia publicznego. Tłoczący się wokół ludzie na przemian pokazywali sobie co zabawniejsze szkielety.

Podróżując po Meksyku podczas Święta Zmarłych, zyskaliśmy wiele nadprogramowych wrażeń. Fakt, że czas ten może być dla wielu ludzi źródłem ogromnej radości oraz powodem do zabawy, był dla nas, Europejczyków, równie zaskakujący, co pouczający. Łatwiej nam dziś zrozumieć słowa, które napisał niegdyś w jednym z esejów Octavio Paz: "Dla nowojorczyka, paryżanina czy londyńczyka śmierć jest słowem, którego się unika, gdyż parzy ono w usta. Meksykanin zaś śmierci szuka, pieści ją, czci, kpi z niej, śpi z nią, jest ona jego ulubioną zabawką i najwierniejszą kochanką".

Październik 2002

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Podróż po Meksyku rozpoczęliśmy na tydzień przed Świętem Zmarłych. Na drogach powitały nas liczne ciężarówki wyładowane po brzegi pomarańczowymi aksamitkami do przystrajania ołtarzy, w miastach sklepowe ekspozycje czaszek, kości i kościotrupków, a na ulicach stylizowane groby i minicmentarze.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla