- Miałem operację kręgosłupa i spierd…lili mi stopę! – powiedział po polsku, kiedy zasiadł na fotelu na przedzie sceny, tłumacząc dlaczego porusza się o kuli. Polscy fani odpowiedzieli śmiechem i brawami.
Collins zaczął sentymentalnie szlagierami „Take A Look At Me Now” i „Another Day In Paradise”, a potem wspomniał o Genesis i podkreślając, że jest z kolegami z zespołu w przyjacielskich stosunkach – zaśpiewał „Throwing It All Away” oraz balladę „Folow You Folow Me”, co ilustrowały zdjęcia i migawki z czasów, kiedy śpiewanie „We Can’t Dance” było żartem.
Phil z radością i dumą ojca odnotował obecność za perkusją 18-letniego syna Nicholasa, ten zaś wykonał imponujące solo, po czym razem rozwibrowali fanów, grając na afrykańskich instrumentach perkusyjnych. To był świetny wstęp do kanonady „In The Air Tonight”, od której zaczęła się solowa kariera Collinsa w 1981 r.
Im bliżej było finału tym ważniejsze miejsce w programie zajmowały przeboje inspirowane czarnymi brzmieniami, bo też Phil od dzieciństwa był fanem zespołów firmy Motown.
Rewelacyjnie zabrzmiał „Easy Lover” i „Sussudio”, któremu towarzyszyła eksplozja confetti.