Steve Tyler - rozmowa

Steve Tyler - wokalista Aerosmith mówi Jackowi Cieślakowi o Ukrainie i powrocie jego zespołu.

Publikacja: 27.04.2014 13:21

Czasami gwiazdy rocka angażują się w akcje społeczne, bywa – że na pokaz. Czy wie pan, co się dzieje na Ukrainie?

Steven Tyler:

Wiem i jestem tym przerażony, bo żyje tam rodzina ze strony mojej mamy. Mój dziadek urodził się na Ukrainie. Trudno zrozumieć Putina. Amerykanie wywierają presję, a ja modlę się o pokój.

Koncert w Polsce

A czy pamięta pan jeszcze, o co chodziło w rock and rollu, kiedy pan zaczynał z Aerosmith? Mam na myśli tak zwane wartości – pacyfizm, wolność, niezależność.

Wiem, o co chodzi. Czasy się zmieniają, ale nie filozofujmy zbytnio. W muzyce najważniejsze zawsze jest to, żeby nagrywając piosenkę, wyrazić w niej niepowtarzalne przeżycie – tak by w niej trwało i przetrwało próbę czasu. Nagrywając, zawsze staramy się robić coś, co będzie niepowtarzalne. Oczywiście dla każdego pokolenia oznacza to co innego. To, co dzieciaki dziś grają, nigdy nie będzie tym samym co rock and roll z przeszłości. Mnie też rajcowała inna muzyka niż ta, której słuchali moi rodzice. Jedno jest niezmienne – rock and roll nigdy nie przeminie.

A hip hop nie wypchnie go za burtę? Nawet w waszym comebacku w latach 80. pomagali raperzy z Run DMC.

Rap nam nie zagraża, bo rap to jest beat i mocno akcentowane recytowane słowo. Każdy wie, że hip hop oparty jest na cytatach – również rockowych cytatach. Najciekawsze jest to, co dodajemy do historii, tak jak w „Walk This Way" nagranym przez nas z Run DMC, kiedy połączyliśmy rock z rapem. Potem Red Hot Chili Peppers poszli o krok dalej. Co tu dużo gadać: wszyscy na wszystkich wpływają. Mamas and Papas na Stonesów, a ci na Aerosmith. I to jest wspaniałe, bo dzięki temu rock and roll się odnawia.

Jesteście nazywani amerykańskimi Stonesami. Czy kiedy spotykacie Micka i Keitha, mówicie im, że są angielskim Aerosmith?

W Aerosmith jest jak w rodzinie. Walczymy ze sobą i kochamy się na zmianę. Prywatnie i na scenie

Ktoś, kto porównuje nas do Stonesów, nie słucha uważnie naszej muzyki, dlatego nie przejmuję się takimi porównaniami. To dziennikarze zaczęli dopatrywać się podobieństw między Stonesami i Aerosmith, bo obydwoma zespołami kierują wokalista i gitarzysta. Jednak komponujemy i gramy zupełnie inną muzykę. Stonesi nie nagrali nigdy takiej ballady, jak „Dream On", albo piosenek „What It Takes" czy „Dude Looks Like A Lady". To jest nasz dorobek. Nasza stylistyka. Prawda jest taka, że żadna z naszych piosenek nie przypomina dorobku Stonesów i na odwrót. Osobiście bardzo lubię muzykę Micka i Keitha i słuchałem jej nawet dziś rano. Ale przecież nigdy nie chciałem ich naśladować.

Czy ma pan przyjaciół z prawdziwego zdarzenia w muzycznym świecie?

Myślę, że tak. Jestem bardzo zaprzyjaźniony z Eltonem Johnem, z Johnem Mayerem i facetami z Red Hot Chili Peppers oraz Britney Spears. Gadaliśmy wiele razy z Lady Gagą.

A jak wyglądają wasze relacje w Aerosmith, bo przecież wiele razy kłóciliście się z Joem Perrym? Dochodziło do licznych zerwań i powrotów.

Tak jak w każdej rodzinie, bo my jesteśmy jak rodzina. Walczymy ze sobą i kochamy się na zmianę. Zarówno w życiu prywatnym, jak i na scenie. Nasz menedżer zorganizował nam koncert w Polsce, więc będziecie mogli to wszystko zobaczyć na własne oczy.

Zagracie w Łodzi, ale czy ?w czasach, kiedy możecie własnym samolotem lecieć ?po koncercie, dokąd chcecie, miejsce występu ma ?jeszcze dla was jakieś znaczenie?

Zawsze staramy się zagrać jak najlepiej można, zwłaszcza na festiwalach, gdzie konkurencja jest duża. Chcemy być najlepsi. O to chodzi w tej zabawie. Black Sabbath, którzy zagrają w Łodzi, to nasi przyjaciele. Rzadko mamy okazję się spotkać czy grać razem. Jeśli będzie taka okazja – super.

Ile jeszcze lat dacie radę królować na rockowej scenie?

Będziemy grali tak długo, jak długo będziemy w stanie uprawiać seks. Będziemy grali tak długo, jak długo będziemy mogli ustać na scenie przez dwie godziny. Muzyka jest jak narkotyk. Jesteśmy od niej uzależnieni. Nasi fani mogą spać spokojnie.

A czy jest jakiś zespół młodego pokolenia, który przypadł panu do gustu?

Przyznam się szczerze, że nie śledzę specjalnie młodej sceny, ale kiedy byłem na gali Grammy – bardzo podobał mi się Daft Punk. I chociaż to zupełnie inna stylistyka od tej, którą sam prezentuję, płyta Daft Punk towarzyszyła mi przez cały ostatni rok. Słuchał jej zresztą cały świat.

Czy pana udział w „American Idol" to była czysto promocyjna zagrywka czy też zabawa?

Zabawa i forma odpoczynku po nagraniu solowego singla i napisaniu autobiograficznej książki, co nie było łatwym doświadczeniem. Zespół nie koncertował, więc poszukałem pracy na pierwszą zmianę. To doświadczenie było ekscytujące dla mnie również dlatego, że występując od wielu lat na estradzie – nigdy wcześniej nie pracowałem dla telewizji. Inny rodzaj zachęty stanowiło dobre towarzystwo Randy Jackson.

Poprzedni album Aerosmith nosił tytuł „Just Push Play". Łatwo powiedzieć, trudno zrobić – przecież na kolejną płytę studyjną czekaliśmy 11 lat. Dlaczego?

Zespół był zajęty innymi projektami. Powiedzmy, że trwało to dziewięć lat. Komponowaliśmy muzykę, szukaliśmy też nowego producenta. Bardzo się cieszę, że zadzwoniłem do Jacka Douglasa. Jestem mu wdzięczny za pracę, którą wykonał.

Aerosmith jest fabryką przebojów, ale lubi też korzystać z pomocy innych kompozytorów. Zawsze zapraszacie kogoś do współpracy.

Bo to o wiele bardziej inspirujące niż smażenie się we własnym sosie. Czy to nie intrygujące zasiąść razem z Johnem Meyerem i stworzyć coś zaskakującego, nowego? Albo w towarzystwie Johnny'ego Deppa? W takich sytuacjach nowe pomysły i świeżość są gwarantowane! Tak się złożyło, że ostatnią płytę komponowaliśmy w studiu i na krążku czuć dobrą atmosferę naszej pracy. Ktoś powie, że nie ma na tym albumie tak wielu przebojowych singli jak na wcześniejszych płytach „Nine Lives" czy „Get A Grip". Rzeczywiście. Radia też nie grały często naszych nowych piosenek. Ale czasami ważniejsza jest atmosfera pracy i dobrego zrozumienia w zespole. Co po przebojach, które są wspomnieniem źle spędzonego czasu? Zawsze jest inaczej i to jest wspaniałe.

Jak pracujecie?

Czasami spotykam się z Joem Perrym, innym razem zasiadam do fortepianu albo do organów i zawsze powstaje inna jakość. Zdarzy się, że przeczytam newsa albo zajrzę do Biblii i już mam tekst gotowy. Każdy z drobnych szczegółów naszego życia niesie inną inspirację.

Który z dotychczasowych albumów Aerosmith ceni pan najbardziej?

„Pump". Podobają mi się piosenki i to, jak przechodzą – jedna w drugą. Cieszy mnie jakość produkcji.

Wasz ostatni album to „Muzyka z innego wymiaru". W jakim wymiarze, po tylu latach kariery, pan funkcjonuje?

Przylatuję do was z odległej galaktyki!

A co pan robi na co dzień?

Opieprzam się! Czasami gram na ukulele, kocham się, nurkuję w oceanie i ścigam się na motocyklu. Mam harleya i jeżdżę ze szwagrem po kalifornijskich drogach.

A jak przebiega kariera pana córki Liv, którą mogliśmy na początku oglądać w teledyskach do płyty „Get A Grip"?

Wczoraj byłem na jej urodzinach. Zrobiliśmy dla niej z moim synem, a jej bratem, małe urodzinowe show. Teraz podpisała nowy kontrakt z HBO. Mam nadzieję, że szybko ją zobaczycie i będziecie nią zachwyceni.

Koncert w Polsce

Aerosmith zagra 12 czerwca 2014 r. w łódzkiej Atlas Arenie. Będzie gwiazdą Impact Festivalu, który przeniósł się z Warszawy do Łodzi. Aerosmith, nazywani niegdyś toksycznymi braćmi i amerykańskimi The Rolling Stones, zrobili wszystko, by powtórzyć perypetie kolegów z Anglii. Wokalista Steven Tyler i gitarzysta Joe Perry kłócili się zażarcie jak Mick Jagger i Keith Richards. Ten horror trwał od lat i miał kilka mocnych odsłon. Tyler, zmagając się z wieloma nałogami, żalił się publicznie, że koledzy nie odwiedzali go w szpitalu. Potem nie poinformował ich, że zgodził się na udział w „American Idol", co kolidowało z planami koncertowymi grupy. Napięcie sięgnęło zenitu, gdy Tylera miał zastąpić na tournée Lenny Kravitz, a Tyler w Led Zeppelin Roberta Planta. Trzeba do tego doliczyć sztubacki wybryk Perry'ego, który podczas jednego z występów zepchnął wokalistę z estrady. Rejestracja tego żenującego zdarzenia biła rekordy oglądalności na YouTube, ośmieszając zespół. Ostatecznie jednak udało się wszystko posklejać i Aerosmith nagrali w 2012 r. „Music from Another Dimension!", pierwszy studyjny album od „Honkin' On Bobo" (2004) z bluesowymi standardami, pierwszy od „Just Push Play" (2001) z premierowymi kompozycjami. Aerosmith wystąpią drugiego dnia Impact Festivalu. 11 czerwca zagra Black Sabbath.

Czasami gwiazdy rocka angażują się w akcje społeczne, bywa – że na pokaz. Czy wie pan, co się dzieje na Ukrainie?

Steven Tyler:

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali