Gruzja kolebką winiarstwa

W poszukiwaniu nowości sięgamy coraz dalej – bieg z przeszkodami rodem z podręcznika dla przyszłych komandosów, wyjazd na narty do Ameryki Południowej czy na rajd rowerowy do Afryki.

Aktualizacja: 11.07.2014 09:07 Publikacja: 11.07.2014 09:02

Gruzja kolebką winiarstwa

Foto: materiały prasowe

Red

W poszukiwaniu nowości sięgamy coraz dalej – bieg z przeszkodami rodem z podręcznika dla przyszłych komandosów, wyjazd na narty do Ameryki Południowej czy na rajd rowerowy do Afryki. Ponieważ jednak poszerzanie horyzontów dotyczy nie tylko sprawności fizycznej, ale i kondycji naszych kubków smakowych, chciałbym do tej listy dodać dziś jeszcze wina z Gruzji.

Dla wielu osób Gruzja ma wciąż jedynie twarz sympatycznego Grigorija z filmu „Czterej pancerni i pies". Nie wydaje się to krzywdzące, biorąc pod uwagę otwartość Gruzinów, ich gościnność oraz zamiłowanie do biesiadowania. Ale oprócz tego niewielka jest nasza wiedza o tym kraju. Dlatego, kiedy kilka lat temu pojawiły się pierwsze książki i relacje podróżników zafascynowanych Gruzją, podchodziłem do nich z pewną rezerwą. Dziś, kilka tygodni po moim powrocie stamtąd, sącząc wino St. Helene z Kachetii, już się im nie dziwię.

Gruzja bowiem łączy w sobie wielowiekową historię i egzotyczną tradycję, którymi zaczyna się z nami pomału dzielić. To ważne miejsce również dla miłośników wina – szacuje się, że najstarsze znalezione tutaj przedmioty do przetwarzania winogron na wino mają po 7 tysięcy lat! Dlatego dopatrywanie się w Gruzji kolebki winiarstwa nie jest bezpodstawne.

Mamy tu pięć regionów winnych – Kachetia, Kartlia, Imeretia, Racza i Wybrzeże Czarnomorskie. Uprawia się w nich nawet do 500 odmian winogron, w większości autochtonicznych i nieznanych poza Gruzją. Jednak nazwy dwóch głównych odmian powinny większości z was już obić się o uszy – rkatsiteli (winogrona białe) i saperavi (czerwone). Na marginesie – niektóre wina z saperavi, złożone i wyjątkowo treściwe, nadają się lub wręcz wymagają długiego starzenia, nawet do 50 lat.

Większość gruzińskich producentów to małe przedsięwzięcia, powiedziałbym butikowe, a co za tym idzie, gwarantujące wysoką jakość swoich win. Mój wybór padł na winnicę Nina Ananiashvili & Wine Art z Kachetii (to największy region, produkuje się tu 70 proc. gruzińskich winogron). Jej założycielem jest Grigol Waszadze – polityk i dyplomata, były minister spraw zagranicznych, były minister kultury Gruzji, biznesmen. Jego żona, której nazwisko firmuje wina, to z kolei wybitna tancerka baletowa, szef artystyczny Narodowego Baletu Gruzji. Było dla mnie jasne, że ich wino musi być ponadprzeciętne.

Poprosiłem o wino St. Helene rocznik 2010 z winogron kisi. To jeden z tych tajemniczych gruzińskich szczepów właśnie w Kachetii, osiągający podobno maksimum swoich możliwości. Winnica Nina Ananiashvili & Wine Art położona jest w historycznym centrum regionu między miejscowościami Tsinandali i Kondoli, na wysokości około 380 metrów n.p.m.

Podano wino. Trunek w kieliszku był mocno żółty, wręcz pomarańczowy, niecodzienny w przypadku wytrawnego białego wina, jakie mi obiecano. Zapachniało kwiatowo, poczułem też aromat owoców – jabłek, gruszek i brzoskwiń. Ponieważ kolor wina zwiastował słodycz, nie mogłem wprost uwierzyć, gdy w ustach eksplodowały taniny umiejętnie wplecione w smak karmelu i delikatnych orzechów. Wino finiszowało długo, żegnając się ze mną posmakiem niemalże whisky.

To zdumiewające doświadczenie szybko się wyjaśniło – St. Helene to wino produkowane tradycyjną gruzińską metodą – po pierwsze, używa się całych winogron, ze skórką, pestkami i szypułkami, a po drugie, fermentacja i dojrzewanie odbywają się w ceramicznych naczyniach przypominających wielkie amfory, zwanych kvevri. Mając już tę wiedzę, później zupełnie inaczej odbierałem smak St. Helene. Ale pierwszy łyk, przyznaję, był jak niespodziewany zakręt na kolejce górskiej, kiedy z dreszczykiem emocji czeka się na więcej. ?

W poszukiwaniu nowości sięgamy coraz dalej – bieg z przeszkodami rodem z podręcznika dla przyszłych komandosów, wyjazd na narty do Ameryki Południowej czy na rajd rowerowy do Afryki. Ponieważ jednak poszerzanie horyzontów dotyczy nie tylko sprawności fizycznej, ale i kondycji naszych kubków smakowych, chciałbym do tej listy dodać dziś jeszcze wina z Gruzji.

Dla wielu osób Gruzja ma wciąż jedynie twarz sympatycznego Grigorija z filmu „Czterej pancerni i pies". Nie wydaje się to krzywdzące, biorąc pod uwagę otwartość Gruzinów, ich gościnność oraz zamiłowanie do biesiadowania. Ale oprócz tego niewielka jest nasza wiedza o tym kraju. Dlatego, kiedy kilka lat temu pojawiły się pierwsze książki i relacje podróżników zafascynowanych Gruzją, podchodziłem do nich z pewną rezerwą. Dziś, kilka tygodni po moim powrocie stamtąd, sącząc wino St. Helene z Kachetii, już się im nie dziwię.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"