Joe Cocker - pożegnanie

Joe Cocker - był wyjątkowy. Miał świadomość porażek, ale też poczucie, że w muzyce dochował wierności sobie – pisze Jacek Cieślak

Aktualizacja: 23.12.2014 18:21 Publikacja: 23.12.2014 17:14

Joe Cocker - pożegnanie

Foto: materiały prasowe

Po raz pierwszy miałem zaszczyt rozmawiać z Joe Cockerem, gdy w 2002 roku nagrał album o znamiennym tytule „Respect Yourself".

Przypominamy rozmowę Jacka Cieślaka z Joe Cockerem - o płycie "Hymn for My Soul", wojnie i polityce. Wywiad "Rzeczpospolita" opublikowała 23 marca 2007 r.

– Przestałem pić – tłumaczył genezę albumu. – Dzięki temu znów czuję się silny, odczuwam radość, którą daje mi każdy dzień. Bez alkoholu wspaniale smakuje teraz każdy koncert. Czuję się jak nowo narodzony. Kiedy byłem w Nowym Jorku po terrorystycznym ataku na World Trade Center, pomyślałem, że minął czas łatwo wypowiadanych słów, głupich żartów.

Telegram od Beatlesów

Świat pokochał Cockera za „With a Little Help From My Friends" z debiutanckiej płyty z 1969 r., na której towarzyszyli mu Jimmy Page i Steve Winwood. Śpiewaną w oryginale sympatycznie, lecz bez wokalnych fajerwerków przez Ringo Starra piosenkę wykonał w monumentalnej, ostrej, soulowo-rockowej wersji, ochrypłym głosem.

– Zainspirował mnie Ray Charles, który opierał swoje kompozycje na na przemian rosnącym i opadającym napięciu – opowiadał „Rzeczpospolitej". – Na początku posłużyłem się tym kluczem w piosence „Bye, Bye Blackbird", a potem przyszedł czas na utwór Beatlesów, który z małą pomocą towarzyszącego mi zespołu udało mi się zmienić w monumentalną, epicką opowieść.

Kiedy zaśpiewał „With a Little Help From My Friends", dostał od Beatlesów telegram z podziękowaniami. – Wiem, że nie były to zdawkowe pozdrowienia. Miałem przyjaciół, którzy pracowali w Apple, firmie fonograficznej Beatlesów. Mówili, że Lennon i jego koledzy byli naprawdę zachwyceni moim wykonaniem – mówił.

Interpretacja Cockera lepsza od oryginału sprawiła, że Ringo Starr znalazł się w kłopotliwej sytuacji.

– Miałem z nim śmieszną przygodę na jednym z festiwali – opowiadał. – Otwierałem koncert, nie wiedząc, że weźmie w nim udział zespół Ringa. Zaśpiewałem, jak umiałem, i postanowiłem nie robić mu kłopotu jako widz. Wyjechałem, zanim wszedł na estradę.

Teraz Ringo Starr pożegnał Cockera na Twitterze: „Żegnaj i niech Bóg ma Cię w opiece. Pokój i miłość od jednego z Twoich przyjaciół".

Interpretacja Cockera stała się hymnem legendarnego festiwalu w Woodstock.

– Kiedy człowiek ma 25 lat, a tyle właśnie miałem, wszystko wydaje się piękne – mówił. – Jeszcze kilka lat wcześniej śpiewałem banalne piosenki pop, zdarzało się, że i w barach. A tu nagle wyrażałem coś, co stało się credo całego pokolenia. Wystarczy sobie trochę pomóc i będzie nam łatwiej.

Bohater z Woodstock

Carlos Santana tak go wspominał: – Cockera z Woodstock zobaczyłem dopiero w filmie. Joe jest moim ulubionym wokalistą. Warto być z nim razem w studiu, bo to artysta z krwi i kości, o wielkim poczuciu humoru. Dlatego nagraliśmy razem „Little Wing".

Po Woodstock poszedł za ciosem. W 1969 r. nagrał rewelacyjny album „Joe Cocker!". Przez wiele lat był dla brytyjskiego wokalisty listem żelaznym. Płyty z lat 70. świadczą bowiem o artystycznym kompromisie, uleganiu presji komercjalizującego się rynku.

– Ten biznes jak żaden inny przypomina rollercoastera – tłumaczył. – Raz unosi nas szalony pęd, wyrzucamy ręce do góry, krzyczymy, śmiejemy się, innym razem czujemy, jakby z nas wypruwano flaki. Najgorsze były dla mnie lata 70. Najpierw musiałem przetrwać czas disco, potem punk. Były i kompromisy w moim artystycznym życiu. Przyznaję się do tego. Mam jednak nadzieję, że nie tylko z nimi kojarzy się moje nazwisko. Może nigdy nie odniosłem tak wielkiego sukcesu jak po debiutanckiej płycie. Myślę jednak, że mimo kilku gorszych albumów dochowałem wierności sobie. Mam nadzieję, że moja muzyka jest jak dobry obraz. Kiedy spojrzymy nań kolejny raz, zawsze odnajdziemy coś nowego, wartościowego.

Po kryzysie artystycznym w latach 70. odzyskał popularność dzięki piosenkom filmowym – „Up Where We Belong" z filmu „Oficer i dżentelmen" oraz „You Can Leave Your Hat On" z obrazu „Dziewięć i pół tygodnia". Od tego czasu wszystkie jego albumy, poczynając od „Unchain My Heart" (1987 r.), cieszyły się niesłabnącym powodzeniem.

Cudze piosenki

Pozbawiony talentu kompozytorskiego swoją specjalnością uczynił mistrzowską interpretację znanych już kompozycji – m.in. „You Are So Beautiful" Billy'ego Prestona.

– Śpiewam piosenki innych, bo ci, którzy pisali kiedyś dla mnie, teraz już nie komponują – mówił mi w 2007 roku. – W wyborze obcych piosenek najważniejszą rolę gra czas. Bywało, że kompozycja podobała mi się, ale było za wcześnie, by wziąć ją na warsztat, zbytnio kojarzyła się z pierwszym wykonawcą. A ja nie chcę odcinać kuponów. Wolę poczekać cierpliwie, aż jej sława przebrzmi. Niestety bywa i tak, że piosenka podoba mi się, kiedy słucham oryginału, wiem, jak bym zaśpiewał ją po swojemu, tymczasem w studiu przeżywam rozczarowanie.

Po szalonych latach, gdy osiągnął stabilizację, szukał spokoju u boku rodziny w Kolorado. – Straciłem zbyt wiele lat w barach całego świata i teraz, tak jak wielu moich rówieśników z branży, chcę cały czas poświęcić najbliższym – opowiadał.

– Mieszkam na swojej farmie w Kolorado – dodawał. – Prowadzę tam bardzo zwykłe życie u boku żony; nie ma ono nic wspólnego z rock and rollem. Rozkoszuję się świeżym powietrzem i przyrodą. Rano wychodzę na spacer z psem. Łazimy po okolicznych pagórkach, gdzie nikt mi nie przeszkadza, bo w najbliższej okolicy nie mam sąsiadów. W dzień łowię ryby. Hoduję kozy i kucyki.

W muzyce najbardziej cenił bluesa. Słuchał go z płyt, oglądał też bluesowe kanały telewizyjne. Ostatnim albumem Cockera były koncertowe nagrania „Fire it Up" z sierpnia 2013 roku. Ostatni koncert dał w czerwcu w Londynie. Zmarł na raka.

Po raz pierwszy miałem zaszczyt rozmawiać z Joe Cockerem, gdy w 2002 roku nagrał album o znamiennym tytule „Respect Yourself".

Przypominamy rozmowę Jacka Cieślaka z Joe Cockerem - o płycie "Hymn for My Soul", wojnie i polityce. Wywiad "Rzeczpospolita" opublikowała 23 marca 2007 r.

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Jacek Cieślak: Olimpijski Paryż znowu stolicą świata. Artystyczny kankan o wielu znaczeniach
Kultura
Sztuka i sport w paryskich galeriach: od starożytności do Jeffa Koonsa
Kultura
Osiemnastka Dwóch Brzegów. "To dla nas pretekst do zabawy skojarzeniami"
Kultura
Wystawa w Berlinie. Naga prawda o skrywanej tożsamości Andy’ego Warhola
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Kultura
Słynny Festiwal BBC Proms w Londynie i w radiowej Dwójce