Reklama

Cannes 2015: Azjaci trzymają się mocno

Z miłości do kina azjatyckiego słynął zawsze festiwal wenecki, głównie zresztą dlatego, że admiratorem Wschodu był jego poprzedni dyrektor Marco Muller. Ale i z Cannes Azjaci wyjeżdżali ze Złotymi Palmami. Taj Apichatpong Weerasethakul, Irańczyk Abbas Kiarostami, Japończyk Shokei Imamura czy Chińczyk Chen Kaige — mają w domu canneńską złotą statuetkę.

Aktualizacja: 22.05.2015 14:02 Publikacja: 22.05.2015 13:56

Cannes 2015: Azjaci trzymają się mocno

Foto: AFP

W tym roku wśród festiwalowych faworytów jest tajwański reżyser Hou Hsiao-hsien, który pokazał tu „Zabójczynię". Twórca, który dotąd zasłynął delikatnymi, współczenymi opowieściami o zwyczajnym życiu, tym razem cofnął się do IX wieku. W czasie panowania dynastii Tang młoda dziewczynka szkolona jest na zabójczynię. Film ma ogromny rozmach, piękne zdjęcia, dbałość o każdy szczegół scenaografii i kostiumu.

— Nie kręciłem filmu od siedmiu lat. W tym czasie wiele się zmieniło, pojawił się prężny i olbrzymi rynek chiński. Ja też musiałem dostosować się do tej nowej, dużej skali.

Ciekawe, że dokładnie odwrotnie postąpił Chińczyk Jia Zhang-ke. Autor mocnych filmów politycznych i społecznych o totalitarnym systemie, o nieliczeniu się z życiem ludzi, nędzy i korupcji tym razem pokazał... historię o miłości.

— Zdałem sobie sprawę, że nigdy dotąd nie opowiedziałem o uczuciach — przyznał w Cannes. — Sam chciałem się im przyjrzeć.

Jego „Mountains May Depart" zaczyna się od historii trójkąta. Dwóch mężczyzn rywalizuje ze sobą o miłość dziewczyny. Jeden z nich, zamożny przemysłowiec, staje się mężem Tao, drugi, skromny robotnik, opuszcza miasteczko na zawsze. Jia Zhang-ke będzie śledził ich losy przez lata. Małżeństwo się rozpadnie, kobieta zostanie sama, bo mąż zabierze jej synka do Szanghaju, a potem do Australii. Z kolei drugi mężczyzna, mimo zapewnień, że nigdy tego nie zrobi, wróci do starego domu z żoną i maleńskim dzieckiem. Ciężko chory na raka. To Tao da mu pieniądze na kosztowne leczenie.

Reklama
Reklama

Chińczyk zrobił film o mijaniu się i samotności, ale też o zachwianych relacjach matki isyna, o ogromnej tęsknocie, której nic nie jest w stanie ugasić. „Mountains May Depart" część widzów przyjęła z aplauzem, część uznała za kicz. Ale na wszystkich musi zrobić wrażenie klamra filmu. W pierwszej scenie Tao z grupą młodych ludzi tańczy energicznie do piosenki „Go West" Pet Shop Boys, w ostatniej scenie sama - w padającym śniegu - porusza się w rytm tej samej muzyki. Już starsza pani. A pomiędzy tymi dwoma tańcami minęło życie. Hou Hsiao-hsien i Jia Zhang-ke pokazali w Cannes filmy, w których szukają nowych dróg, nowych dla siebie środków artystycznych, nowych tematów. A może w tych próbach chodzi głównie o to, by kiedyś nie żałować, nie tęsknić za czymś, co mogło życiu dodać koloru i co się nigdy nie stało wtedy, gdy jeszcze stać się mogło.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama