Jazzmani przylecieli do Polski na jeden koncert, a w Warszawie zagrali po raz pierwszy. Dzięki pomocy Włoskiego Instytutu Kultury festiwal Jazz na Starówce co roku prezentuje nowe dla nas i niezwykle interesujące zespoły. Okazuje się, że Włosi jazz kochają i potrafią do niego przekonać innych. Mają mnóstwo muzyków, którzy prezentują najwyższy europejski poziom i do nich należy z pewnością trębacz Fabrizio Bosso. Upał przerzedził zwykle tłumnie przychodzącą na koncerty publiczność, kto mógł wysłuchał koncertu stojąc w wodzie fontanny z Syrenką.

Czterdziestoletni Bosso jest niezwykle aktywny na włoskiej scenie. Każdego roku ukazują się przynajmniej dwie płyty, w nagraniu których bierze udział. Znaczący był „Italian Trumpet Summit: A Night in Berchidda” (2002), kiedy stanął na scenie razem z największymi włoskimi trębaczami. Swój najnowszy album „Duke” poświęcił muzyce Duke’a Ellingtona, a na warszawski koncert wybrał „Caravan”. Ekspresyjne wykonanie popularnego standardu zostało przyjęte owacjami. Wcześniej słyszeliśmy kilka własnych kompozycji trębacza: „Minor Mood” z albumu „Fast Flight” (2000), „Mapa” z „Quattro + Quattro” (2013) i „Black Spirit” (2009) z płyty pod tym samym tytułem dedykowanej amerykańskiemu trębaczowi Freddiemu Hubbardowi.

Właśnie u Hubbarda Fabrizio Bosso znajduje najwięcej inspiracji. Jego muzyka wychodzi z hard bopu i jest wzbogacana o włoska melodyjność, energię i radość, którą tak łatwo można znaleźć pod włoskim niebem. Drugą część koncertu włoski kwartet poświęcił amerykańskim standardom. Tradycyjnie zabrzmiał „Do You Know What  it Means to Miss New Orleans”, a nowocześnie wspomniana „Karawana” Juana Tizola i Duke’a Ellingtona. Muzycy dali sobie i publiczności chwilę oddechu w ujmującej balladzie „The Shadow of Your Smile” zagranej w subtelnym rytmie bossy i z czułością kochanka. Najróżniejsze barwy trąbki Bosso zaprezentował w temacie „Dizzy’s Blues”, który napisał w hołdzie Dizzy’emu Gillespiemu.

Nieoczekiwany obrót miał bis, bo Bosso zszedł ze sceny i zagrał w tłumie ku uciesze najbliższych słuchaczy. Przeprosił nawet jedną z dam siedzących na leżaku i zajął na chwilę jej miejsce nie przerywając solówki. Wtedy inna słuchaczka zaczęła go chłodzić swoim wachlarzem. To był najlepszy symbol tego koncertu w upalnej aurze Starówki. Na półtorej godziny można było zapomnieć o rozgrzanym Rynku Starego Miasta i posłuchać muzyki, która wywołuje uśmiech na twarzy. Włosi przywieźli do Warszawy własną, radosną wizję jazzu.

W najbliższy sobotni wieczór na festiwalu Jazz na Starówce wystąpi austriacki Dickbauer Collective.