Reklama

„Carmina burana” w atrium budynku Focus

Nadspodziewanie dobrze zabrzmiały w sobotnie popołudnie popularne „Carmina burana” w atrium budynku Focus przy Trasie Łazienkowskiej.

Publikacja: 03.12.2017 06:58

„Carmina burana” w atrium budynku Focus

Foto: materiały prasowe

Szum samochodów przy warszawskiej arterii nie przeszkadzał, gigantyczna oszklona przestrzeń stwarzała nietypowy, ale intrygujący anturaż dla muzyki. Najefektowniej wyglądali zaś członkowie Polskiej Orkiestry Radiowej zjeżdżający z górnych kondygnacji z instrumentami po ruchomych schodach.

Problemem była oczywiście akustyka, kto jednak lubi klasykę w brzmieniu udoskonalonym przez technikę, ten mógł czuć się zadowolony. We wnętrzu o tak wysokim sklepieniu jak atrium biurowca Focus dźwięk idzie do góry, ale w  kantacie „Carmina burana” Carla Orffa w niektórych momentach miało to swoje walory. Kobiece soprany, których śpiew zdawał się wędrować ku niebu, brzmiały interesująco. Gorzej było z głosami męskimi i to tymi niskimi, które nie wybrzmiewały w pełni. Także w momentach, gdy do olbrzymich chórów dołączała cała orkiestra, słuchaczy atakowała zbyt jednolita masa dźwięku.

W przypadku utworów tak popularnych jak „Carmina burana” Carla Orffa, z którego to zbioru pieśni hymn do Fortuny stał się wręcz przebojem kultury masowej, publiczność nie nastawia się z reguły na smakowanie niuansów interpretacyjnych. Chce posłuchać tego, co zna i rzeczywiście otrzymała to w wysoce profesjonalnym wykonaniu.

Michałowi Klauzie, szefowi Polskiej Orkiestry Radiowej należą się zatem słowa uznania za utrzymanie w artystycznych ryzach ogromnej liczby wykonawców, przede tych wszystkim połączonych w jeden chór. Tworzyli go członkowie Chóru Akademickiego Uniwersytetu Warszawskiego, Chóru Wydziału Fizyki UW, Chóru Tibi Domine oraz Chóru Uniwersytetu SWPS. Do tego doszedł w trzeciej części utworu śpiewający z górnych kondygnacji Warszawski Chór Chłopięcy przy Uniwersytecie Muzycznym, ale nad nim dyskretną pieczę sprawował wtedy także jego szef Krzysztof Kusiel-Moroz.

Ozdobą był występ Olgi Pasiecznik. Jej szlachetnie brzmiący sopran o nieskazitelnie czystych górnych dźwiękach miał zalotność, wdzięk i pewną zmysłowość, dowodząc, że średniowieczna poezja, którą posłużył się Carl Orff, nie rozprawiała wyłącznie o Bogu. Tenor Krzysztof Kur dobrze czuł się w stylistyce groteskowego epizodu o łabędziu przypiekanym na rożnie i tylko liryczny baryton młodego Rosjanina Konstantina Suchkowa ginął w olbrzymiej przestrzeni atrium.

Reklama
Reklama

Wykonanie przebojowej kantaty Carla Orffa zgromadziło tłumy, trzeba było, niestety, stać kwadrans w długiej kolejce, nim zdołało się znaleźć swoje miejsce na sali. Sobotni koncert był zaś zapowiadany jako inauguracja cyklu „Moc Klasyki”, który w tej nowoczesnej architekturze ma zapraszać na wielkie dzieła muzyczne. Sądząc z entuzjazmu sobotniej publiczności pomysł to wart kontynuowania, choć nie będzie łatwo wybrać kolejne utwory, które w takich warunkach akustycznych ukażą pełnię swego blasku.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama