Jestem populistką

Elżbieta Jaworowicz, autorka i prowadząca program „Sprawa dla reportera” w TVP 1

Publikacja: 01.07.2008 03:00

Rz: W jaki sposób utrzymała się pani tak długo na antenie publicznej telewizji? „Sprawa dla reportera” istnieje już od 15 lat.

Elżbieta Jaworowicz: Nie znam recepty. Mogę tylko podziękować naszym wiernym widzom, że przez tyle lat są z nami. Chyba niczym innym nie potrafiłabym się już zajmować, ten program tak mnie pochłonął. To rzeczywiście jest fenomen. Przecież inne stacje próbują robić podobne programy na nasz wzór, ale nie przynosi to podobnego efektu. Nasz sukces wynika chyba z tego, że sprawy zwykłych ludzi traktujemy bardzo poważnie. Nie tylko przedstawiamy problem, ale staramy się pokazać, dlaczego do niego doszło, i jak go rozwiązać. Ludzie czują, że jesteśmy autentyczni.

A może sukces jest efektem populizmu tego programu? Jest pani populistką?

Wiem, że tak mówią osoby nam nieprzychylne, ale nie boję się powiedzieć, że tak. Jestem populistką. Jeśli populizmem jest pomaganie ludziom w sytuacjach beznadziejnych, to oczywiście, że jestem populistką. Zawsze bardziej mnie interesowała krzywda jednostki, problemy zwykłych ludzi niż cierpienia posłów czy polityków, którzy tworzą złe prawo. Wiem, że tym samym narażam się na zarzuty, że jestem nieobiektywna, bo staję zawsze po stronie słabszych. Trudno. Częścią misji telewizji publicznej jest właśnie pomaganie ludziom najsłabszym, którzy nie mają się już do kogo zwrócić.

Udało się pani przetrzymać tylu prezesów TVP, tyle opcji politycznych, które rządziły telewizją. Podobno zawsze potrafiła pani dobrze żyć z kierownictwem TVP.

Mogłabym napisać książkę o tym, jak to w rzeczywistości wyglądało. I może kiedyś to zrobię. Pamiętam, jak w pierwszych latach istnienia programu pojawiały się zarzuty, że broniąc ludzi najsłabszych i pokrzywdzonych, występujemy przeciw przemianom w Polsce. Bywało, że ministrowie przekształceń własnościowych dzwonili do prezesa telewizji, żeby zablokować emisję programu. „Sprawa dla reportera” nie jest wygodna dla żadnej aktualnej władzy. Było kilka takich momentów, że prawie zdjęto nas z anteny. W latach 1993 – 1994 omal nie wyrzucono mnie z telewizji. Przetrwaliśmy tylko dzięki wierności widzów. Dzisiaj nie ma już takich nacisków. Nie zdarza się, żeby prezes TVP odbierał telefony od polityka proszącego, aby nas wyrzucić.

Niektórzy nazywają panią zastępcą rzecznika praw obywatelskich.

To bardzo miłe. Cieszę się, że udaje nam się pomagać ludziom. Bardzo wiele spraw, które poruszamy w programie, jest rzeczywiście potem pozytywnie załatwianych.

Rz: W jaki sposób utrzymała się pani tak długo na antenie publicznej telewizji? „Sprawa dla reportera” istnieje już od 15 lat.

Elżbieta Jaworowicz: Nie znam recepty. Mogę tylko podziękować naszym wiernym widzom, że przez tyle lat są z nami. Chyba niczym innym nie potrafiłabym się już zajmować, ten program tak mnie pochłonął. To rzeczywiście jest fenomen. Przecież inne stacje próbują robić podobne programy na nasz wzór, ale nie przynosi to podobnego efektu. Nasz sukces wynika chyba z tego, że sprawy zwykłych ludzi traktujemy bardzo poważnie. Nie tylko przedstawiamy problem, ale staramy się pokazać, dlaczego do niego doszło, i jak go rozwiązać. Ludzie czują, że jesteśmy autentyczni.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kraj
Cisza wyborcza do kasacji? Senat zamówił opinię w MSWiA
Kraj
Obława za Bartłomiejem Blachą. 80 policjantów przeczesuje lasy, w akcji bierze udział śmigłowiec
Kraj
Mgły, deszcz i przymrozki? IMGW podał prognozę pogody na październik