"Ekstraklasę samorządowców tworzy "wielki trójkąt": Gdynia - Rzeszów - Wrocław, czyli Wojciech Szczurek - Tadeusz Ferenc - Rafał Dutkiewicz. Za dobrych lub bardzo dobrych prezydentów uważa ich ponad 80 proc. mieszkańców! Gdyby wrocławianie i rzeszowianie dziś szli do urn, dwie trzecie zagłosowałoby na obecnego szefa miasta, a Szczurka poparłoby aż trzy czwarte gdynian. "Wielka trójka" pokazuje, że dobry gospodarz broni się sam - nie potrzebuje partyjnego wsparcia. Szczurek i Dutkiewicz są tak silni, że to PiS i PO "podczepiają się" pod nich. Jeszcze wyraźniej pozycję sprawnego prezydenta widać w Rzeszowie. W stolicy tradycyjnie prawicowego Podkarpacia w ostatnich wyborach do Sejmu na PiS głosowało prawie 30 tys. osób, a na Lewicę i Demokratów - 11 tys. Mimo to w wyborach na prezydenta miasta kandydat PiS dostał tylko 11,5 tys. głosów, a związany z SLD Ferenc, który sprawdził się w poprzedniej kadencji - prawie 50 tys" – pisze GW w piątkowym wydaniu.
Złe to wiadomości dla polityków będących dziś u władzy. Bo tych oceniamy o wiele, wiele gorzej. A jeśli ci lokalni bardzo politycy postanowią spróbować sił w ogólnokrajowym wyścigu? Jak wiadomo, niektórzy z nich myślą o tym coraz poważniej.
+++
Okazuje się, że lustracja w wersji polskiej to bułka z masłem. Przynajmniej w porównaniu z tym, czego oczekuje od przyszłych pracowników swojej administracji Barack Obama. Jak pisze "Dziennik" kandydat do pracy musi podać nazwiska, adresy i telefony osób, z którymi w ciągu ostatnich 10 lat łączyło go "uczucie lub zobowiązania prywatnej natury". "Czy kiedykolwiek wysłałeś e-mail, który w razie upublicznienia mógłby świadczyć o konflikcie interesów lub przynieść wstyd tobie, twojej rodzinie lub prezydentowi-elektowi" ? Na te i 61 innych pytań muszą odpowiedzieć kandydaci na stanowiska w administracji Obamy.
"Potencjalny wyższy rangą urzędnik prezydenta Obamy będzie zobowiązany do ujawnienia nazwisk wszystkich zatrudnianych kiedykolwiek pomocy domowych, niań, ogrodników, kierowców czy sprzątaczek oraz zapewnienia, że pracowali oni legalnie i płacili podatki. (...) Ale dociekliwość sztabu demokraty idzie jeszcze dalej - domaga się dostarczenia nie tylko aktualnego życiorysu, ale także wersji CV, które kandydat rozesłał w ciągu ostatnich 10 lat. Prosi także o dołączenie wszystkich artykułów, książek i innych autorskich publikacji, a także ujawnienie pseudonimów i nicków, pod jakimi występowali się w internecie, a także informacji z profilów kandydata zamieszczanych na forach społecznościowych, jak Facebook czy MySpace – pisze "Dziennik".