[b]Rz: Był pan pierwszym ambasadorem Izraela w Polsce po wznowieniu stosunków dyplomatycznych w 1990 roku...[/b]
Przyjechałem tu znacznie wcześniej, bo już w 1986 roku. Stanąłem na czele nieoficjalnej izraelskiej sekcji interesów w Warszawie. Pamiętam, jak wielka była niechęć władz PRL do Izraela. W gazetach non stop pisano nieprzychylne artykuły o moim kraju, powtarzano, że okupujemy niewinnych Arabów.
[b]A jaki był stosunek do Izraela zwykłych Polaków?[/b]
Ponieważ PZPR tak nas nienawidziła, Polacy nosili nas na rękach. Nigdy nie spotkałem się z taką ilością wyrazów poparcia i sympatii jak wtedy. Poszedłem kiedyś na przyjęcie do amerykańskiego dyplomaty, na który zaproszono kilkudziesięciu Polaków. Pisarzy, intelektualistów. To, że w Warszawie jest sekcja izraelskich interesów, było całkowicie tajne. Nie można było wymieniać mojego nazwiska, cenzura nigdy by go nie przepuściła. Tak więc, gdy ludzie ci dowiedzieli się, że na przyjęciu jest dyplomata z Izraela, nie mogli uwierzyć. Każdy chciał mnie dotknąć i się ze mną napić.
[b]Jak zmieniły się relacje między Izraelem a Polską w ciągu ostatnich 20 lat?[/b]