Sprawcy najbardziej wstrząsającego i tajemniczego porwania z ostatnich lat są prawomocnie skazani. – Stopień zła, jaki wyrządzili oskarżeni, jest niewymierzalny, a stopnia winy nie da się określić – mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Paweł Rysiński. – Pokrzywdzony przez dwa lata doznał niewyobrażalnych cierpień. Był torturowany fizycznie i psychicznie – podkreślił sędzia i zaznaczył, że „nie byłoby błędem”, gdyby sąd pierwszej instancji orzekł maksymalnie zaostrzone kary.
Sąd Apelacyjny w Warszawie nie uwzględnił apelacji obrońców oskarżonych, prokuratury i rodziny Olewników. – Są niezasadne – ocenił.
Nie znalazł podstaw do złagodzenia kar. Uznał, że nie zasługują na to ani Ireneusz P., ani Artur R., chociaż ich adwokaci przekonywali, że powinni zostać łagodniej potraktowani, współpracowali ze śledczymi.
– Pierwszy tylko potwierdził znane już organom ścigania fakty, które ujawnił Sławomir Kościuk (powiesił się w marcu w celi – red.). Drugi zaczął zeznawać wiele miesięcy później – zauważył sąd.
Według niego porywacze początkowo nie działali z zamiarem zabójstwa ofiary. To się nagle zmieniło, gdy policjanci przypadkiem zatrzymali Ireneusza P. za jazdę po pijanemu. Wtedy szef gangu kazał zabić. – Oskarżeni wykazali taką determinację w przetrzymywaniu Krzysztofa Olewnika już po wzięciu okupu, że jest to po prostu niezrozumiałe – podkreślił sędzia Rysiński.