[b][link=http://www.rp.pl/temat/266075.html]więcej o eurowyborach w naszym raporcie specjalnym >[/link][/b]
Poseł Krzysztof Sońta, kandydat Prawa i Sprawiedliwości do europarlamentu z okręgu podwarszawskiego, we wtorek rano zamiast na spotkanie z wyborcami trafi na przesłuchanie w komendzie policji w Radomiu. Kierownictwo sztabu wyborczego PiS doniosło, że mógł złamać ordynację wyborczą. Powód? Sońta wywiesił w Radomiu plakaty sfinansowane nie ze środków komitetu wyborczego, ale z własnej kieszeni.
– Kandydujący muszą przestrzegać ordynacji. Nie chcemy mieć później problemu z rozliczeniem kampanii – mówi "Rz" Joachim Brudziński, przewodniczący Zarządu Głównego PiS.
Sońta tłumaczy, że plakaty zawisły, zanim podpisał zgodę na kandydowanie. – Mam ekspertyzę prawną, że nie złamałem prawa wyborczego – twierdzi.
Policyjne śledztwo grozi też posłowi Pawłowi Poncyljuszowi, kandydatowi PiS z Warszawy. Także za plakaty. Miał je powiesić na słupach i latarniach bez zgody Zarządu Dróg Miejskich. – Potwierdzam fakt donosu. Ale nie komentuję – ucina Poncyljusz.