Krakowski sąd nie zgodził się z żądaniem Anny Domińskiej, by zakazać druku i rozpowszechniania książki. Stwierdził, że nie naruszają jej dóbr epitety, m.in. „obszczymurek”, bo użyto ich „w dopuszczalnym kontekście”, jakim jest biografia Lecha Wałęsy.
Uznał za to, że zawarte w kalendarium publikacji informacje o tym, że w 1970 r. SB zarejestrowała, a sześć lat później wyrejestrowała ze swej ewidencji tajnego współpracownika „Bolka”, którym był Wałęsa, są nieprawdziwe i muszą zostać usunięte z kolejnych wydań.
Sędzia Ewa Olszewska, uzasadniając w piątek wyrok, stwierdziła, że autor książki Paweł Zyzak postąpił nierzetelnie, bo nie przytoczył orzeczenia sądu lustracyjnego dotyczącego Wałęsy (że złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne) i nie odniósł się do niego w publikacji. A Wydawnictwo ARCANA to zaakceptowało. – Jestem zaskoczona – mówi „Rz” prezes oficyny Zuzanna Dawidowicz. – Prawdziwości opisanych przez historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka dokumentów z archiwów SB dotyczących Lecha Wałęsy nikt nie zakwestionował. Odwołamy się.
Według reprezentującego Domińską mecenasa Ryszarda Rydigera wyrok oznacza, że „pewnym faktom, które są nieprawdziwe, nie można nadawać przymiotu naukowości”.
– To orzeczenie pokazuje, niestety, jaka jest kondycja wymiaru sprawiedliwości w Polsce – komentuje Piotr Gontarczyk. – Żadne jednak orzeczenie sądu nie jest w stanie podważyć faktu, że Lech Wałęsa był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB. Tego faktu nie kwestionował nawet sąd, który lustrował Wałęsę – mówi „Rz” Piotr Gontarczyk.