Korci mnie, żeby skomentować choćby ten ostatni argument. Żeby nie czytać, trzeba przynajmniej zacząć czytać, a np. zdania: "do piachu s..." nie da się czytać kawałkami.
Te złote myśli posłanki nie przebiły się do innych mediów, gdyż przyćmił je zgrzyt z tego samego programu, mianowicie opuszczenie studia przez zirytowanego dyskusją posła PiS Karola Karskiego. Poszło (jak się zdaje) o słowa Wacława Martyniuka (posła SLD), że "to jest normalne zabójstwo", a to co mówi Karski to "wykorzystywanie śmierci zabitego przez szaleńca do swoich własnych celów politycznych". Nieco wcześniej Karski - oceniając złożenie kwiatów na miejscu tragedii przez premiera, marszałka i prezydenta - powiedział, że nie słyszał tam nazwy PiS, a wiele słów, które miały "odsunąć jakiekolwiek wątpliwości od PO".
O wyciszaniu nastrojów pisze w "Gazecie Wyborczej" Jacek Żakowski. "Kiedy przerażają nas czyny, szukamy winy w słowach. To ma sens". Dalej jest o Waszczykowskim (kandydacie PIS na prezydenta Łodzi i Zbigniewie Ziobro, że podsycali nastroje. Konkluzja nawiązuje do tytułu: "Pokusa złych słów". "Politycy bywają cyniczni. Jeśli Waszczykowski i Ziobro nie są wariatami czy histerykami, to cynicznie (i niebezpiecznie) grają naszymi emocjami. To ohydne, ale mieści się w czarnym nurcie tradycji politycznej".
Nie mają jak widać (to już MD) w oczach komentatora "GW" żadnej szansy: w najlepszym razie to histerycy. Oto jasna tradycja komentatorska! Na szczęście to nie jedyny tekst na ten temat w "GW". W długim wywiadzie pt. "Odwagi" Aleksander Kwaśniewski, były prezydent mówi: "Po doświadczeniach w Smoleńsku i Łodzi powinniśmy zrobić krok naprzód. Jeśli skupimy się na walce, stracimy cały dech w piersiach i ockniemy się, gdy świat będzie daleko przed nami".
Najwyraźniej jednak wciąż trudno o ten krok. Pisze o tym w "Fakcie" Stanisław Janecki: "Akcja powszechnego przepraszania jest zagadywaniem, a nie rozwiązaniem problemu. Zamiast autentycznej skruchy, mamy medialny cyrk przepraszania" ("Kicz przepraszania").