Niechlubny rekord padł w grudniu – na krakowskim osiedlu Kurdwanów stężenie tzw. pyłu zawieszonego osiągnęło 360 mikrogramów na metr sześcienny. Norma to 50 mikrogramów, stan alarmowy ogłasza się po przekroczeniu 200. Z monitoringu środowiska przeprowadzonego na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego województwa małopolskiego wynika, że krakowianie oddychali powietrzem przyzwoitej jakości tylko przez pięć grudniowych dni.
[srodtytul]Węgiel i spaliny [/srodtytul]
– Lekarz mówi, żebym nie wychodziła z domu, jeśli nie muszę. Ale nie będę przecież tygodniami zamykać się na cztery spusty – mówi Barbara Słanik z Krakowa, która choruje na astmę.
Skąd tyle trucizny w powietrzu? To głównie "zasługa" pieców węglowych, z jakich korzysta ok. 35 proc. mieszkańców Krakowa. Najgorzej jest zimą. Smogowi sprzyja też położenie miasta w niecce. Kolejny problem to spaliny samochodowe.
Choć normy są wielokrotnie przekroczone, nigdy oficjalnie nie ogłoszono alarmu smogowego. Powód? – Nie pozwala na to ustawa o ochronie środowiska. Jej przepisy są sprzeczne, dopóki nie zostaną poprawione, alarmu nie będzie – mówi Piotr Łyczko z Departamentu Ochrony Środowiska małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego.