– Bardzo się bałam o Olka. Na razie jestem pełna emocji, one opadną, gdy się dowiem, że cały i zdrowy jest już na brzegu – mówiła „Rz” żona śmiałka w środę w południe, gdy było już wiadomo, że wyprawa dobiega końca.
Gabriela Doba była przeciwna rejsowi, ale uznała, że w ten sposób mąż spełnił swoje największe marzenie. – Jest typem człowieka, który jak siedzi w domu, to się męczy – powiedziała.
64-letni emerytowany pracownik Zakładów Chemicznych „Police” ryzykowną podróż morską zaczął 26 października w Dakarze w Senegalu w Afryce. Celem było miasto Fortaleza w Brazylii w Ameryce Południowej, jednak prądy morskie i wiatr zepchnęły kajak na północ. Na ląd wszedł po 100 dniach w środę nieopodal brazylijskiej miejscowości Acarau o godz. 14.10 czasu lokalnego. Tam czekali na niego opiekun medialny wyprawy Jerzy Arsoba i ambasador RP Jacek Junosza-Kisielewski.
[srodtytul]Konfitury od żony[/srodtytul]
– Rano weszliśmy na wysoką wydmę i przez teleobiektyw aparatu dostrzegliśmy kajak na horyzoncie – relacjonował Arsoba w Polskim Radiu Szczecin. – Olek jest skrajnie wyczerpany psychicznie i fizycznie, po zejściu na ląd przejdzie kompleksowe badania lekarskie.