- Na mieście się rozeszła plotka, że nagrodę Człowieka Roku „Wprost" miałem dostać ja, słyszałem o tym od kilku osób związanych z gazetą. Zgodnie z regulaminem redakcja ma prawo. To bardzo niefortunnie to wyszło - mówił poseł w Radiu Zet.

Szef Ruchu Palikota nie kwestionuje zasług premiera. - Przyznaję, że to był jeden z największych sukcesów w ogóle w polskiej polityce - stwierdził. Dodał, że przy spadających sondażach i błędach Tuska, przyznanie nagrody "wygląda na jakieś waflowanie władzy".

Palikot zastanawiał się na antenie czy nagroda dla Tuska może być efektem wpływów jego współpracowników. - Mam nadzieję, że nie stoją za tym jakieś zlecenia z PKN Orlen i z PGNiG, i inna działalność na zapleczu Jana Krzysztofa Bieleckiego - powiedział.

Po przyznaniu nagrody Tuskowi redakcja informowała, że Palikot był brany pod uwagę. "W tym roku wśród kandydatów zgłaszanych przez czytelników prym wiedli: Janusz Palikot, który 'rozmontował beton na polskiej scenie politycznej' i niespodziewanie został trzecią siłą w Sejmie, kapitan Tadeusz Wrona, pilot Boeinga, którego lądowanie na Okęciu 1 listopada 2011 r. śledziła cała Polska oraz... premier Donald Tusk, który jako pierwszy po 1989 r. urzędujący premier wygrał wybory parlamentarne i prezydent Bronisław Komorowski, który w minionym roku konsekwentnie odbudowywał powagę i pozycję urzędu prezydenckiego" - czytamy w komunikacie.