Znani i lubiani przez władzę

Tak wielu artystów pozostaje w ślepej miłości do rządzących, bo widzi, kto i jak dotuje ich przedsięwzięcia

Publikacja: 30.06.2012 01:01

Tomasz Karolak

Tomasz Karolak

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

W  krajach, w których za samo użycie słowa „demokracja” idzie się do więzienia albo dostaje kulkę w łeb, to zjawisko normalne. Artyści, ludzie kultury i przedstawiciele szeroko rozumianego środowiska celebrytów nie mają wyboru: albo będą wychwalać władzę i jej światłe decyzje, albo – w najlepszym razie – zostaną zmuszeni, by z artysty plastyka przebranżowić się w malarza kominów, a z kompozytora w dostawcę kompostu.

W świecie zachodnim artysta ma więcej wolności – popiera władzę, jeśli chce lub wie, że przyniesie mu to uznanie odbiorców, jak było choćby w przypadku komitetu poparcia Baracka Obamy, do którego zapisali się znani reżyserzy, aktorzy i piosenkarze.

W Polsce zjawisko to przybrało rozmiary monstrualne. Tuż przed wyborami jeden z naszych najsłynniejszych lekkoatletów – chodziarz (słowo to niestety nabiera w tym przypadku podwójnego znaczenia) Robert Korzeniowski – mizdrzy się do premiera bardziej niż kiedyś, w studiu telewizyjnym robi to piosenkarka Doda (pamiętne całuski na policzkach Tuska). Szef Platformy Obywatelskiej zaczyna już nawet machać ręką, że nie trzeba, że wystarczy, że dajmy spokój, ale Korzeniowski nie chce się zatrzymać.

„Ale nie, ale dlaczego – emocjonuje się – właśnie to trzeba powiedzieć. Ja chciałem powiedzieć, że pan premier… że nikt jak pan premier nie dba o środowisko sportowe i ja będę na pana premiera głosował”. Tusk wyraźnie się czerwieni. Pamięta, jakim obciachem skończyło się spotkanie komitetu honorowego poparcia Bronisława Komorowskiego. Aktor Krzysztof Kowalewski wyłuszczał wtedy, że zagłosuje na kandydata PO, bo „tak mu się podoba”, Andrzej Chyra zachęcał do głosu na „Władysława Komorowskiego”, a Andrzej Wajda zawstydził nawet premiera, krzycząc o „naszych przyjaciołach w dwóch telewizjach”.

Tusk się czerwieni, bo wie, że co za dużo, to niezdrowo, ale przecież to on zaprosił Korzeniowskiego na wycieczkę tuskobusem, by lud, ciemny i jasny, zobaczył na własne oczy, kogo popierają i komu ufają najbardziej znani ludzie w Polsce. Znani i – co ma znaczenie największe – lubiani.

Innego dnia „gościem specjalnym” premiera podczas kampanijnego tournée zostaje aktor Tomasz Karolak. Przekonuje o swoim wielkim dla niego poparciu i o tym, że udziela go w imieniu „więcej niż połowy środowiska aktorskiego”. Warto prześledzić jego karierę, by zrozumieć, co sprawia, iż celebryci z pierwszych stron plotkarskich portali, królowie seriali, telenowel i teleturniejów, angażują się w politykę tak bardzo.

W marcu 2010 r., wskutek olśnienia na jednej z prób do spektaklu Mikołaja Grabowskiego, Karolak postanowił, śladem Krystyny Jandy czy Michała Żebrowskiego, założyć prywatny teatr IMKA. Warto było. Dziś inicjatywę sponsoruje Orlen, a patronat medialny sprawuje nad nim „Gazeta Wyborcza”.

Człowiek czasem coś powie

Wcześniej, przed wyborami prezydenckimi, Karolak zapisał się do Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Wielu się zapisało, ale niewielu miało tyle tupetu, by – jak Magdalena Boczarska i Karolak właśnie – jednocześnie występować w apolitycznej z założenia kampanii namawiającej do udziału w wyborach niezależnie od politycznych preferencji.

Potem był jakiś wywiad, który na fali oburzenia wpisem Marcina Mellera, że nie zagłosuje już na PO, także Karolaka wciągnął w opowieść o celebrytach odwracających się od Tuska. Akcja przywołania go do porządku przebiegła sprawnie. Tomasz Lis zaprosił do swojego programu Andrzeja Grabowskiego, Andrzeja Mleczkę i Artura Barcisia, by wytłumaczyli Mellerowi, dlaczego krytykując rząd, robi sobie „krechę”.

Barciś wyzwał Mellera od chłopców, którzy chcą odmrozić sobie uszy i „udają, że nie wiedzą, kto wygra wybory, gdy przegra je Platforma”. Mleczko pomstował na „zdobycze demokracji”, które sprawiają, że nawet taki „szeregowy redaktor jak Marcin Meller” może pisać do władzy. Grabowski podpowiadał Mellerowi: „To nie było dokopanie Platformie. To było kopnięcie, żeby się opamiętała”. Ale Lis wtedy jeszcze nie mógł mieć pewności, czy mu któryś z artystów nie odleci na chwilę jak Zbigniew Hołdys podczas „spotkania artystów z premierem” i nie zacznie jątrzyć w temacie polityki kulturalnej.

Nagrał więc samokrytykę Karolaka, który przebąkiwał wcześniej o swoim niezadowoleniu, mało tego – udzielił nawet wywiadu czasopismu wyklętemu, czyli „Gazecie Polskiej”. Gwiazdor „39  i pół” tłumaczył na nagraniu, że człowiek czasem coś powie, a ludzie dorobią do tego błędną interpretację, bo przecież nie jest tak, że skoro narzekał, że kiedyś nie mógł dodzwonić się do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, to oznacza, że się z Platformą „rozłączył ideologicznie”. I od razu zaczął miewać się lepiej.

Wiele razy pytano go potem o źródła sukcesu, jakim było otwarcie prywatnego teatru w doskonałym punkcie Warszawy. Najpierw opowiadał, jak odłożył trochę grosza z honorariów serialowych, potem mówił o misji, zapale i pasji, wreszcie, gdy jego związki z PO zacieśniły się w stopniu wystarczającym, zapewne niechcący wyrzucił z siebie całą prawdę.

Jak się kupuje celebrytę

Głównym bohaterem tej opowieści jest Robert Dowhan, prezes klubu żużlowego Falubaz Zielona Góra, działacz Platformy Obywatelskiej, jej radny, a po ostatnich wyborach – senator. Tego wywiadu Karolak udzielił tuż przed wycieczką tuskobusem. „Robert Dowhan, prezes Falubazu, dofinansował produkcję »Opisu obyczajów III«, ale również Piotr Adamczyk i Wojciech Błach. Te finanse pozwoliły uruchomić produkcję spektaklu i rozpocząć niewielki remont. Zaraz po premierze zadzwonił do mnie dyrektor marki Audi w Polsce Michał Bowsza, mówiąc, że chce być z nami, bo w telewizji oglądał reportaż o IMCE. Audi, oprócz koprodukcji spektakli, zapewniło nam płynność w opłacaniu czynszu. Odezwał się również biznesmen z Zielonej Góry, która pokochała mnie za rolę Darka Jankowskiego w serialu »39 i pół«, gdzie grałem faceta z tego miasta, fana żużla, przez co rozpropagowałem ten sport i dziś jestem jego ambasadorem. Ludzie w Polsce myślą, że jestem z Zielonej Góry. I właśnie zielonogórzanie dali mi pieniądze na otwarcie IMKI. Z kolei na jednej z premier gościłem Jacka Krawca, prezesa PKN Orlen, który podszedł do mnie i stwierdził, że właśnie do takiego teatru i na takie spektakle chce uczęszczać. PKN Orlen stał się mecenasem teatru. (...) Powstał snobizm bywania w IMCE na premierach. Zacząłem tu spotykać polityków i biznesmenów z najwyższej półki, którzy chcą mi w prowadzeniu IMKI pomóc”. Panie, panowie, powitajmy Tomasza Karolaka wielkimi brawami. Tak się dziś w Polsce zostaje głosem „ponad połowy środowiska aktorskiego”.

Podobne, choć znacznie mniej spektakularne, były historie udzielenia poparcia partii rządzącej przez Kubę Wojewódzkiego czy Krzysztofa Maternę. Obaj najpierw poparli (Wojewódzki bez żenady łkał po przegranej Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim w wyborach prezydenckich), a potem obaj otrzymali propozycję przygotowania koncertu promującego objęcie przez Polskę prezydencji w Unii Europejskiej. Wojewódzki to typowy pożyteczny… celebryta, którego głównym zadaniem jest walenie w opozycję jak w bęben, ale Materna wie, w co można się wpakować, gdy człowiek grzęźnie w polityce. Dlatego gdy w Sejmie Tusk, Graś i Schetyna zaśmiewali się do rozpuku ze słów zdeklarowanego geja, że coś było „poniżej pasa”, Materna skomentował – rzecz jasna, bez nazwisk – że „ci, którzy się śmiali, nie wiedzą chyba, czym jest europejskość”. Pomyśleć tylko, że dziś już nawet takie zdanie musi budzić szacunek dla politycznej niezależności jego autora.

Pochylając się nad zaangażowaniem celebryckiego świata w promowanie Platformy Obywatelskiej (co ciekawe – ostatnio także lokalu „Krytyki Politycznej”, w którym policja znalazła pały i kastety), trudno nie dostrzec wielkiej roli Andrzeja Wajdy.

Wajda jest dla polskich aktorów tym, kim Steven Spielberg dla amerykańskich. To człowiek drogowskaz, jednak nie ze względu na wyznawane przez niego wartości (konia z rzędem temu, kto je poznał, nie licząc protestu przeciw pochówkowi prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu), ale przede wszystkim – gigantyczne, niezmierzone wpływy w środowisku kulturalno-politycznym.

Jedno słowo Wajdy i młody reżyser dostanie pieniądze na debiut, a aktorka wystąpi w głównej roli. Jedno słowo i ze świetnie zapowiadającego się twórcy człowiek zostaje nikim. Kto nie wierzy, nie ma pojęcia o artystycznym światku Warszawy i okolic. Przed ostatnimi wyborami to właśnie Wajda musiał dać sygnał do ataku. „Każdy głos jest na wagę złota, chcemy żyć w kraju, w którym można pracować, robić filmy. Głosujcie na Platformę Obywatelską, jestem za nimi” – zadeklarował w specjalnym spocie reklamowym. Poszło jak po maśle. Do komitetu poparcia PO wstąpili m.in.: Agnieszka Holland, Jerzy Skolimowski, Filip Bajon, ponownie Krzysztof Kowalewski, Tomasz Karolak – a jakże, Marian Kociniak, Joanna Szczepkowska, Andrzej Mleczko, Anna Nehrebecka-Byczyńska, Andrzej Strzelecki, Wojciech Malajkat, Robert Korzeniowski, Wojciech Fibak.

„Popieram Platformę Obywatelską ze względów zdrowotnych, ponieważ mam uczulenie na PiS. Kiedy w telewizji wystąpi jakiś polityk PiS, natychmiast skacze mi ciśnienie, podnosi się cholesterol i występuje wysypka. Dlatego staram się zrobić wszystko, żeby PiS nie doszedł do władzy. Bo zdrowie jest najważniejsze” – mówił powracający do polityki Andrzej Mleczko. „Przebrnęliśmy przez te cztery lata nie dlatego, że jesteśmy bezbłędni – my i Donald Tusk – ale dlatego, że są to ludzie, którym można zaufać” – dodawała aktorka Anna Nehrebecka-Byczyńska, przy okazji warszawska radna PO. Robert Korzeniowski w swoim stylu zachęcał: „Postawmy na drużynę, która umie wygrywać, sprawdzoną w boju i z mocnym kapitanem”.

Miażdżąca przewaga

Znamienne były słodkie słowa słynnego cukiernika – Andrzeja Bliklego. Powinny stanowić punkt pierwszy każdego wystąpienia na rzecz partii rządzącej: „Gdy się prowadzi firmę – a Polska to taka bardzo duża firma – to zawsze jest tak, że nie wszystko się uda. Ale dla zdrowia firmy trzeba mówić przede wszystkim o tym, co się udało. Z mego punktu widzenia jako przedsiębiorcy rząd Platformy był jednym z najlepszych rządów od 20 lat. (...) Przedsiębiorcom jest łatwiej nie tylko wtedy, gdy upraszcza się przepisy – czego rzeczywiście niewiele zrobiono – ale też wtedy, kiedy ludziom żyje się lepiej”.

Dorota Stalińska, aktorka (gdyby ktoś zapomniał), zrzucała wypaczenia na karb współpracy z PSL: „Trzeba móc w spokoju dokończyć to, co się zaczęło. Można mówić o potknięciach czy niespełnionych obietnicach, ale trzeba pamiętać, że Platforma nie rządziła sama. Mając na uwadze to, co się na świecie wydarzyło, to chyba żadna partia by tak spokojnie przez to nie przeszła. Mamy wszyscy dosyć nienawiści, agresji, afer, buty i chamstwa”. Wszyscy jak wszyscy, Marian Kociniak chyba nie miał, skoro mówił: „Widzicie, jaka to wspaniała drużyna, a to tylko cząstka komitetu honorowego. Jak się zbierzemy w kupę, jak im damy w dupę, to nie macie państwo pojęcia. Koniec już tych żartów, tego bełkotu. Nie chcemy słuchać różnych połamańców. Będziemy z całego serca popierać pana Donalda Tuska. Musimy odnieść miażdżącą przewagę. Inna się nie liczy. Będziemy sami rządzić”.

Kiedyś artystom chodziło o rząd dusz. Dziś dusze na listach Platformy bywają martwe. Pozostały zatem rząd, który dotuje wybranych artystów, i samorządy łożące fundusze na słusznych celebrytów. Smutne, jak wielu z nich daje się przekupić za te marne, w porównaniu z szacunkiem odbiorców, grosze.

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

W  krajach, w których za samo użycie słowa „demokracja” idzie się do więzienia albo dostaje kulkę w łeb, to zjawisko normalne. Artyści, ludzie kultury i przedstawiciele szeroko rozumianego środowiska celebrytów nie mają wyboru: albo będą wychwalać władzę i jej światłe decyzje, albo – w najlepszym razie – zostaną zmuszeni, by z artysty plastyka przebranżowić się w malarza kominów, a z kompozytora w dostawcę kompostu.

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej