– ... śmierć, przemijanie, choroby, straty. To jest po prostu życie. A to, co nam dziś przeszkadza dorośleć, dojrzewać i nabywać umiejętności życiowych, to – poza oczywiście indywidualnymi uwarunkowaniami – współczesna popkultura, dzisiejsze media, reklama. One odwołują się do tego, co w nas jest zarówno najdelikatniejsze, jak i najgłupsze – do naszej dziecięcej natury. A dziecięca natura nie znosi odpowiedzialności, wyrzeczeń – czegoś, do czego człowiek powinien dorastać i umieć z tym żyć. Z tysięcy billboardów patrzą na nas ekstatycznie uśmiechnięci ludzie zachwalający nowe przedmioty, które mają dać nam szczęście. A gdzie jest normalne życie? Z naszymi ułomnościami, rozczarowaniami, niepowodzeniami, konfliktami? Przecież ten dorosły plac zabaw, jakim jest współczesna kultura konsumpcyjna, nastawiony jest na wyrabianie w nas łapczywości, zachłanności. Nikt nas nie uczy dojrzewać. Nic dziwnego, że potem wierzymy, że wystarczy kupić cudowną tabletkę i ozdrowiejemy.
Dyktatura niemądrego dziecka w nas, rozpalana przez reklamy i media, polega także na tym, że wierzymy w to, iż powinniśmy być wyłącznie zadowoleni, zaspokojeni i szczęśliwi. Traktujemy szczęście jak fetysz. Wydaje nam się, że wszystko możemy mieć, szybko, łatwo.
To nie tylko kultura konsumpcyjna. Pisze pani, że na 170 psychiatrów, którzy są odpowiedzialni za tworzenie współczesnej amerykańskiej klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM, 100 jest związanych finansowo z koncernami farmaceutycznymi. Rozumiem, że trzeba mieć szczęście, żeby spotkać psychiatrę z powołania, a nie kogoś, kto chce tylko zarobić.
– Powiem więcej: spopularyzowanie terminu „depresja" przez media ma także swoje szkodliwe działanie. Teraz byle obniżenie nastroju, a człowiek myśli: „O, mam depresję". A to sprzyja rozwojowi rynku firm farmaceutycznych. Warto pamiętać, że wielu ludzi – jak na wszystkim – tak i na depresji chce zarobić. I w tej kwestii musimy być bardzo czujni.
W Stanach Zjednoczonych leczenie farmakologiczne ogromnie zdominowało rynek medyczny, jeśli idzie o leczenie depresji, wypierając w ten sposób psychoterapię. W artykule „New York Timesa" z zeszłego roku omówione zostały przyczyny tego stanu rzeczy – otóż okazuje się, że 48 tys. psychiatrów przestawiło się z wymagającej czasu psychoterapii na kilkunastominutowe wizyty, ponieważ zamiast 50 pacjentów tygodniowo można przyjąć 1200. Kampanie społeczne poświęcone depresji są sponsorowane głównie przez producentów leków antydepresyjnych.