Kiedy na polskim Bałtyku zakręcą się pierwsze wiatraki?
Maciej Stryjecki:
Chciałbym, aby to nastąpiło jak najszybciej, ale niestety to nie jest takie proste. Dziś jesteśmy dopiero na początku zarówno tworzenia warunków prawnych umożliwiających realizację tego typu inwestycji, jak i przygotowania pierwszych projektów. W Polsce ani przygotowanie, ani wdrażanie zmian prawnych nie następuje z miesiąca na miesiąc. To raczej kwestia lat, zwłaszcza jeżeli zmiany nie dotyczą spraw z pierwszych stron gazet, a przemysł morski wciąż takim tematem nie jest. Również przygotowanie i realizacja inwestycji energetycznych, zwłaszcza takich, których koszt przewyższa klika, a nawet kilkanaście miliardów złotych, w polskich warunkach to proces wieloletni. A tu dodatkowo mówimy o inwestycjach zlokalizowanych na morzu, których nikt w naszym kraju jeszcze nie przeprowadzał. Jeżeli jednak wszystko pójdzie dobrze, w roku 2020 będziemy mieli pierwsze krajowe farmy wiatrowe na morzu.
Minister ds. gospodarki morskiej mówi, że wydał już 16 pozwoleń na wznoszenie morskich farm wiatrowych, a operator – warunki przyłączenia dla ponad 2 GW. Dlaczego więc tak długo będą przygotowywane pierwsze inwestycje?
Pozwolenia na wznoszenie konstrukcji na morzu, które wydaje minister ds. gospodarki morskiej, to dopiero pierwszy, najłatwiejszy etap przygotowania morskiej farmy wiatrowej. Mimo swojej nazwy nie daje ono prawa do zbudowania farmy, a jedynie pozwala na korzystanie ze wskazanego obszaru morskiego, by móc przygotować, zrealizować, a później eksploatować taką inwestycję. Po otrzymaniu tego pozwolenia inwestor musi kolejno uzyskać: warunki przyłączenia do sieci, decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla farmy i kabla przyłączeniowego, decyzje lokalizacyjne dla kabla na lądzie i morzu oraz pozwolenie na budowę.