Atlantyda Polesia

Opisy Pińska przypominają często przejętą przez potomnych opowieść Platona o Atlantydzie, która wyłaniała się nagle z oceanu, ciesząc bogactwem zaskoczonego podróżnika.

Publikacja: 15.06.2013 01:01

Jarmark nad Piną. W głębi kolegium i kościół Jezuitów

Jarmark nad Piną. W głębi kolegium i kościół Jezuitów

Foto: narodowe archiwum cyfrowe

Artykuł pochodzi z dodatku historycznego "Rzeczpospolitej" - "Księga Kresów Wschodnich"

Po przebrnięciu poleskich mokradeł i błot w rozlewiskach rzek ujrzeć można było miasto piękniejące w oczach na tle dzikiego otoczenia. Jak pisał w 1926 roku Roman Horoszkiewicz, „są miejsca przez naturę już przeznaczone do stworzenia centralnego punktu kraju pewnego i tam z reguły powstają stolice. Splot cały warunków geograficznych, handlowych i t.p. składa się zwykle na powstanie miasta przodującego okolicy. Jednem z najszczęśliwiej położonych miast Polski jest Pińsk, leżący nad spławną rzeką, na przecięciu się traktów handlowych, obronny z natury. W aktach dawnych Pińsk zwany jest także Pieńsk, Pincscum, Pinescum. Legendy o powstaniu jego sięgają rzymskich jeszcze czasów, wiążąc nazwę Pińsk z łacińskim słowem pinus – sosna, z racji wspaniałych sosen, które stąd Rzymianie wywozić mieli dla budowy swych okrętów".

Dzięki połączeniom przez Pinę, Jasiołdę i Prypeć, a potem Kanał Ogińskiego, Szczarę i Niemen miasto znalazło się na szlaku łączącym Morze Czarne z Bałtykiem. Sukces był więc wpisany w los, tyle że dał na siebie czekać. Już w początku XIX wieku Niemcewicz biadał jak Kasandra: „Pińsk – mówię – mógł się był stać wielkim składem i portem handlowym. Tu mógł się połączyć handel Morza Bałtyckiego z Morzem Czarnym, Śródziemnym, południową Europą i Azją. Dotąd Pińsk, od r. 1794 pod rządem arbitralnym, któremu nic nie jest niepodobnym, nic do dopełnienia tak wielkiego dzieła nie zdziałał. Cały dziś handel Prypeci jest solą i dziegciem".

Europejskiej kariery Pińsk zaiste nie zrobił. Jednak aż do II wojny światowej z powodzeniem walczył o przetrwanie.

Miasto Bony

Wspomniany w kronice pod koniec XI wieku późniejszy gród litewskich Gedyminowiczów, nadawany przez Jagiellonów kolejnym ruskim książętom, to miasto handlu i prawosławia. Jednak dopiero gospodarne

40-letnie rządy na Polesiu królowej Bony (od 1521) otworzą Pińskowi, siedzibie starostwa grodzkiego od 1539 roku, drogę do pomyślności. Utwardzi ją Stefan Batory nadaniem praw magdeburskich (1581), czego pamiątką jest herb miasta: „w polu czerwonem łuk złoty napięty ze strzałą o stalowym ostrzu". To znak stolicy ziemi pińskiej, położonej w województwie brzesko-litewskim, która wysyła na sejm dwóch posłów, a po czterech deputatów na trybunały sądowe w Wilnie i Grodnie. Miasto zamieszkiwali Rusini, Ormianie i Żydzi oraz – najmniej liczni – Polacy, zwłaszcza mająca tu swe jurydyki szlachta. Poczucie krzywdy panujące po unii wśród prawosławnych odbiło się czkawką za wojen kozackich. Gdy w 1648 roku Kozacy Nebaby zajęli miasto, w mordach katolików i unitów pomagali „prawowierni". Oni za to zginą, gdy miasto odbiją wojska Janusza Radziwiłła. Jedni i drudzy rżnęli Żydów, płonęły świątynie wszystkich wyznań. W 1657 roku w pobliskim Janowie ofiarą Kozaków padł katolicyzujący od lat poleskich prawosławnych rektor pińskiego kolegium – jezuita Andrzej Bobola. Na długo przed beatyfikacją (1853) i kanonizacją (1938) stał się on lokalnym katolickim świętym.

Wojna północna i wkroczenie (1706) Szwedów Karola XII to ostatni na dwa wieki wojenny kataklizm w pińskich dziejach; nie darowały jednak miastu zarazy (1709 i 1716). W drugiej połowie XVIII wieku Pińsk dostał drugą szansę: w latach 1765 – 1783 pieniądze Michała Kleofasa Ogińskiego, hetmana litewskiego, wojewody wileńskiego, a i grodzkiego starosty pińskiego, pozwoliły przekopać 55-kilometrowy kanał (12 metrów szerokości), który przez Jasiołdę i Szczarę łączył Pińsk z Niemnem i Bałtykiem. Sekundował hetmanowi sędzia i podstarości piński Mateusz Butrymowicz, sypiący groble i drążący kanały. Polski rząd przystąpił do budowy kanału łączącego Prypeć z Bugiem i Wisłą, ale prace zakończą się dopiero w 1848 roku.

Hydrograficzne cuda Ogińskiego podziwiać mógł w 1784 roku Stanisław August Poniatowski, którego wizyta w Pińsku była ostatnim tu przebłyskiem chwały Rzeczypospolitej. Pińsk stanie się rosyjski w 1793 roku. Krótka wizyta napoleońskich wojsk w 1812 roku będzie tylko epizodem.

Duży sztetl?

„Nie mogę opisywać podróży mojej z Prużanej do Pińska, boby to była najnudniejsza frazomachia, jakąście w życiu czytali, a ja pisałem – ostrzegał pod koniec pierwszej połowy XIX wieku Józef Ignacy Kraszewski. – Cóż – kraj lasu, piasków, błota, ubogiego ludu; Żydzi brudni, odarci i odzierający, karczmy śmierdzące, mosty drżące i pogruchotane, groble, po których jadąc trzeba zębami dzwonić ze strachu, żeby się wszystkie kości nie potrzaskały, lasy smutne sosnowe, sosny nawet rachityczne, garbate, kulawe, pełno korzeni na drodze, czasem krzyż na rozstaju, cerkiewka stara, podparta na kulach. A wsi! Chaty do pół w ziemi, psy chude, lud chudy i pół nagi, uwędzony w dymie, żółty; dzieci z rozczochranymi włosami nareście – nic doprawdy ciekawego. W miasteczku tylko Chomsku nowy kościół, podobny zupełnie do rondelka z pokrywką, któremu rękojeści braknie, a mógłby się wybornie przydać do odsmażenia podwieczorka Gargantui. Koło Bezdzieża pomnik zabitemu wojownikowi.

Nareście zbliżamy się do Pińska, gwiazdy swoich okolic, miasta, które z Białym Czarnym Morzem ma związki, siedzące jak Żyd bankier na wielkim gościńcu, po kolana w błocie, na worku soli, z trzosem rubli. Z daleka naprzód pokazuje się wieża eks-jezuickiego kościoła. Jedziesz po piasku, oglądasz się; sterty, karczmy, topole, z daleka nad drogą niby wiatraki uwiązane na pokucie, niby domy z pięćdziesięcią kominami, na koniec wielki słup w prawo z rzeźbami P. Jezusa, N. Panny i ś. Jana. Chcę wyczytać napis chorągiewki, datę pamiątki, na próżno – hieroglify jakieś.

Zbliżamy się do rogatek: Stój. – Przychodzi Izraelita z wielkim rożnem, pakuje go pod brzuch tobie, twojej bryce, tłomokowi, szuka i wącha wódki. Nie wolno jej bowiem wwieźć, chyba w żołądku. Obejrzany, wjeżdżasz nareście w ulicę szeroką, błotnistą, między dwoma rzędami domów. Gdzieniegdzie murowany, gdzieniegdzie nowy drewniany, reszta schylone, stare, koszlawe. A wkoło idą procesje długie czumackich furmanek, furmanek spod Kobrynia, Prużanej, z całej okolicy na kilkadziesiąt mil wokoło, które tu zboże wiozą, a sól, dziegieć itp. stąd nazad transportują, koło nich handlu tutejszego przewodnicy Żydzi plączą się i kręcą w lisach, szopach, popielicach, baranach, z brodami żółtymi, krwawymi, szarymi, czarnymi, białymi, bez bród, w czapkach, kapeluszach, pończochach etc. Jedziesz dalej przez rynek ożywiony, a na prawo od ciebie wznosi się facjata eks-jezuickiego kościoła i wały niegdyś zamczyska".

Statystyki potwierdzają dany przez Kraszewskiego obraz żydowskiego miasta w sercu białoruskiego Polesia. W roku 1847 mieszkało tu 5500 Żydów, w 1871 – ponad 13 tysięcy (77,7 procent ludności), a w 1896 roku prawie 22 tysiące (77,3 procent); w roku wybuchu wojny światowej liczba ludności żydowskiej przekroczyła 28 tysięcy (72,5 procent). W tym samym roku aż 49 pośród 54 zakładów rzemieślniczych pozostawało w żydowskich rękach i zatrudniało głównie Żydów. W obrocie i przeróbce drewna wyróżniała się rodzina Lourié. W 1853 roku powstała rosyjska szkoła państwowa dla dzieci żydowskich kupców i (wówczas jeszcze rzadkość!) żydowska szkoła dla dziewcząt, w 1878 roku szkoła z nauczaniem po hebrajsku, a dziesięć lat później żydowska szkoła rzemieślnicza. Ciekawostką była założona niedaleko miasta kolonia rolnicza mająca uczyć Żydów gospodarowania na roli. Jeszcze w lipcu 1936 roku „Czas" rozczulał się nad ubiegłowiecznym eksperymentem: „Najbliższymi ziemi są na Polesiu żydzi – chłopi ze wsi Iwaniki. Jest bowiem pod Pińskiem prawdziwa całkowicie żydowska wieś. Paręset żydów żyje na roli – co więcej, z dziada pradziada – bo od prawie stu lat, od czasów Mikołaja I".

Tak jak w końcu wieku XVIII toczył się w Pińsku zażarty spór między przeciwnikami i zwolennikami chasydyzmu, tak wiek później ścierali się marzący o powrocie do mitycznej ojczyzny syjoniści i dążący do poprawy życia „tu i teraz" lewicujący bundowcy. Spośród setek młodych Żydów, którzy poszli z Pińska w świat, tablica odsłonięta kilka lat temu na ścianie byłego gimnazjum męskiego upamiętnia tylko najsłynniejszego. W latach 1885 – 1892 uczył się tu urodzony w Motolu (Motylu) Chaim Weizmann, który za pół wieku zostanie pierwszym prezydentem Izraela. Wykładając przez dziesięciolecia chemię na uniwersytecie w Manchesterze, będzie jednym z przywódców syjonizmu, w który uwierzył w Pińsku. W czasach politycznej beznadziei żartował, że do zostania syjonistą bycie wariatem nie jest absolutnie konieczne, ale bardzo pomaga. Przed 1914 rokiem polscy niepodległościowcy, z Piłsudskim na czele, podpisaliby się pod tym bez trudu.

W latach 1903 – 1906 w Pińsku mieszkała z rodziną urodzona w Kijowie kilkuletnia Golda Mabowicz, której siostra była płomienną syjonistką. 65 lat później Golda, teraz Meyer (skrót od Meyerson), zostanie premierem Izraela.

W życiu chrześcijańskiej mniejszości pińszczan działo się podobnie jak w całym imperium. Jeszcze przed masową kasatą, poza świątyniami prawosławnymi, w 1832 roku miasto zdobiły kościoły katolickie i unickie: bernardyński, jezuicki, franciszkański, dominikański, karmelicki, pokomunistyczny (należący niegdyś do bartolomitów, czyli księży komunistów), mariawitek, bazyliański męski i żeński. W ramach represji popowstaniowych w roku 1832 pierwszy z nich (przy Bernardyńskiej) przekazano na cerkiew, osiem lat później prawosławni przejęli na swą katedrę kościół podominikański; represje i kasaty dotknęły też bazylianów. Przejęte w końcu XVIII wieku kościół i gmachy pojezuickie służyły pińskim biskupom unickim, po zniesieniu diecezji zamieniono je w prawosławny monaster. W 1918 roku wrócą tu jezuici, urządzając prywatne gimnazjum i studium teologiczne. Władza sowiecka zniszczy kościół w 1954 roku, a w kolegium jest teraz galeria obrazów i szkoła.

W drugiej połowie stulecia miasto skoczyło do przodu: w 1882 roku doprowadzono linię kolejową z Żabinki i otwarto fabrykę zapałek. Trzy lata później powstała stocznia rzeczna w Leszczach.

Pińska masakra

Wojna światowa przeorała Polesie, na którym – od lata 1915 roku – zatrzymał się front. Pińsk stał się miastem przyfrontowym i choć nie ucierpiał od ognia, przygasł gospodarczo na skutek odcięcia od rynku rosyjskiego i zniszczenia Kanału Ogińskiego. Zbiedniałe, obciążone kosztami okupacji miasto „zwinęło się", tracąc część ludności. Z ok. 36 tysięcy mieszkańców w 1910 roku 11 lat później, po wojnie światowej i polsko-bolszewickiej, pozostanie tylko 23,5 tysiąca.

Po 1918 roku sytuacja Żydów na ziemiach litewsko-białoruskich była trudna. Polacy, a nawet nieliczni Białorusini marzyli o własnym państwie, podczas gdy żyjący tu wiekami izraelici nie mogli o nim myśleć. Musieli za to wybrać. Polska oczekiwała, że opowiedzą się za nią, co dla ogromnej większości kresowych Żydów, kulturowo polskości obcych, było abstraktem. Członek amerykańskiej misji do badania zajść antyżydowskich kapitan Wright zauważył: „Łatwo jest oskarżać Żydów, że stanęli po stronie Rosji. Ale dlaczego mieli postąpić inaczej? Polscy Żydzi nie są Polakami, lecz Żydami. Konferencja pokojowa mogła zrobić z nich Polaków w 1919 r., lecz Kongres Wiedeński w 1815 r. zrobił z nich Rosjan. Należy żałować, że nie potrafią szybko przystosować się do decyzji mocarstw. Można im wybaczyć, że po byciu dobrymi Rosjanami w XIX stuleciu trudno im stać się dobrymi Polakami w stuleciu XX". Komentując wskrzeszenie państwa polskiego, jeden z białoruskich Żydów wyznał kapitanowi: „wciąż wydaje mi się, że śnię".

Część ludności żydowskiej, zwłaszcza biedniejszej, poparła bolszewików, którzy w 1919 roku zajęli na krótko Białoruś i Litwę. Także dlatego podczas wiosennej polskiej ofensywy na ziemiach dawnej „strefy osiedlenia" dochodziło do zajść antyżydowskich. Jak wskazuje białoruski historyk Andriej Czerniakiewicz, przyczyniły się one „do powstania dwóch synonimów. Po pierwsze, że Żyd bolszewik; po drugie, każdy eksces, którego ofiarą stał się Żyd, nazywano pogromem". Najgłośniejsze stały się wypadki w Pińsku, zdobytym 5 marca w zamieci śnieżnej przez 34. Pułk Piechoty z grupy generała Listowskiego, w ramach manewru odcinającego bolszewików od Piny i Jasiołdy. Według dowódcy pułku majora (później generała) Narbuta-Łuczyńskiego sukces był połowiczny ze względu na fatalne, zniszczone przez wojny drogi i spóźnienie kawalerii. A „bolszewicy nie stawiali zbyt wielkiego oporu i zdołali umknąć za rzekę, pozostawiając krycie odwrotu uzbrojonej ludności żydowskiej, strzelającej z domów". Plutonowy pułku Stanisław Pinkowski też zanotował, że „w mieście pojedynczy żołnierze byli ostrzeliwani z domów. Niektórych w nocy zamordowano". W odróżnieniu od dyskretnego dowódcy dodał: „Zastosowaliśmy odpowiednie represalia".

Walki z uzbrojoną przez bolszewików chłopską partyzantką i obawa przed dywersją na tyłach sprawiły, że 5 kwietnia radzące nad podziałem amerykańskiej pomocy zebranie 75 pińskich syjonistów oficerowie 34. Pułku (Łuczyński milczy o tym w pamiętnikach) wzięli za bolszewicką jaczejkę i aresztowali. Rozstrzelano bez sądu 35 syjonistów, resztę – w tym kobiety – więziono i bito. Trudno ustalić, w jakiej mierze egzekucja odpowiadała na strzały zza węgła (Polacy pisali o zabitym żołnierzu i sześciu rannych, ale dowodu na spisek nie ma), na ile zaś wynikła z psychozy. Rozstrzelani bolszewikami bowiem nie byli. Wypadki w Pińsku wpiszą się zresztą w podobne zajścia w Wilnie, Lidzie i Mińsku.

Depeszę Polskiej Agencji Telegraficznej o pińskim „zamachu bolszewickim" oprotestowała warszawska prasa żydowska, która 9 kwietnia wyszła w czarnych obwódkach, a sprawą zajął się Sejm. Zaniepokojony Piłsudski jako wódz pytał Listowskiego o wypadki w Pińsku i prawdopodobieństwo ich powtórki na zapleczu frontu, w Kobryniu i Brześciu. Jako polityk prosił zaś „o dostarczenie możliwie szybko szczegółowych danych o zajściach, gdyż strona żydowska przedstawia je w innym świetle, są poruszane w kołach sejmowych, a najgorsze, że zajmują się tym Amerykanie. Wobec czego ja i rząd musimy mieć wszystkie dane w celu obrony wojska".

Owo „najgorsze" przybrało postać misji kierowanej przez (przyjaznego Polsce) amerykańskiego dyplomaty Henry'ego Morgenthaua. Po zbadaniu, latem 1919 roku, zakończonych 280 ofiarami ośmiu ekscesów antyżydowskich raport Morgenthaua piętnował antysemityzm polskiej ludności i wojska, wskazując jednak na okoliczności, czyli zarzut współpracy z bolszewikami i Ukraińcami. Uwalniając polskie władze od odpowiedzialności, raport podważył zasadność terminu „pogrom", pozostając przy „ekscesach". Nie zadowolił on oczywiście ani polskich endeków, ani radykalnych syjonistów, dla których rozgłoszony po świecie „piński pogrom" stał się kolejnym argumentem za szukaniem własnego państwa.

Niedoszła stolica

W lutym 1921 roku położony o 116 km od granicy sowieckiej Pińsk został stolicą województwa poleskiego. Było to naturalne; jak pisał 14 lat później w przewodniku Michał Marczak, „dzięki swemu geograficznemu położeniu Pińsk stanowi centrum właściwego Polesia tak pod względem gospodarczym jak kulturalnym. Jest punktem wywozowym wytworów krainy, do których zalicza się jako surowy materiał: drzewo, bydło, ryby, grzyby, skóry; jako półfabrykat skóry – i wreszcie jako pełny towar: zapałki oraz z pobliskiego Horodyszcza dykty i forniery. Tu także znajduje się siedziba biskupów katolickiego i prawosławnego".

Pożar, który w sierpniu 1921 roku strawił dużą część miasta (uszkodził m.in. katedrę i synagogę), sprawił jednak, że administrację wojewódzką przeniesiono do odległego o 180 km na zachód, ludniejszego, lecz zniszczonego przez wojnę Brześcia Litewskiego. Nowa stolica po dwóch latach nazywać się już będzie Brześć nad Bugiem.

Los skazał więc Pińsk na byt powiatowego miasta wydzielonego, bez szans na szybszy rozwój czy choćby na dobre drogi. Pociąg z Brześcia przyjeżdżał dwa razy na dobę na odległą o 2 km od centrum stację, a jak ostrzegał w 1935 roku wspomniany przewodnik, „połączeń lądowych za pomocą dróg bitych Pińsk wcale nie posiada. Dobra droga gruntowa, dostępna dla ruchu automobilowego, prowadzi z Pińska na Porzecze w górę Jasiołdy". W 1938 r. otwarto drogę do Kobrynia.

W połowie lat 30. połączone ze światem koleją, Piną, Jasiołdą, Strumieniem, Prypecią, Kanałem Królewskim oraz odbudowanym w latach 1923 – 1927 Kanałem Ogińskiego miasto liczyło ok. 32 tysięcy mieszkańców, z których mniej niż co czwarty „używał w życiu domowem języka polskiego". Trzy czwarte mieszkańców było wyznania mojżeszowego lub prawosławnego, z czego Żydzi stanowili do 70 procent. Poza władzami powiatowymi i Sądem Okręgowym przewodnik Marczaka wymienia pińskie szkoły: „1. katolickie seminarium duchowne wyższe i niższe; 2. państwowe gimnazjum koedukacyjne; 3. prywatne gimnazjum męskie xx. jezuitów dla kandydatów do tego zgromadzenia; 4. prywatne gimnazjum koedukacyjne Czeczykówny; 5. prywatne gimnazjum Tarbut [żydowskie – A. N.]; 6. niższe szkoły zawodowe". Przewodnik pomija część szkolnictwa żydowskiego, w tym prywatne szkoły Poalej Syjon z nauczaniem w jidysz i hebrajskim. Przeszłość regionu uczniowie i turyści poznawali w Muzeum Poleskim, zorganizowanym przed 1914 rokiem w gmachu magistratu; oprowadzał jeden z samorządowych urzędników.

Nieduży Pińsk miał aż 13 hoteli i „przedsiębiorstw z pokojami umeblowanymi", z Hotelem Angielskim (3 – 6 zł za dobę) i Hotelem Europejskim na czele. Poza nazwami miejscowymi: Pina, Polesie, Pinscher, świeciły też nazwami Paris (1,50 – 2 zł), Wenecja (2 – 2,50) i Szwajcaria (2,50 zł). Przy reprezentacyjnej ulicy Kościuszki mieściły się oba kinoteatry, a na rogu jej i Ogińskiego – znana restauracja i cukiernia Gregorowicza. Uprawiająca sport młodzież wyżywała się na podmiejskim kolejowym placu sportowym, na boisku Hakoah (stowarzyszenie to działało w wielu miastach, np. w Lublinie) lub na przystani wioślarskiej na Pinie.

Ubogie Polesie to – wyjąwszy Brześć – kraj niemal bez przemysłu. Drugim wyjątkiem był Pińsk przodujący w produkcji drzewnej. Fabryki dykt Leszcze, Bracia L. i A. Lourié oraz Plywood (w pobliskim Horodyszczu) zatrudniały 1630 robotników, eksportując 65 procent produkcji – w tym do Chin, Indii, Japonii i Brazylii. Świetnie radziły też sobie wytwórnie zapałek Progres – Wulkan. Poza nimi w pokazującym życie gospodarcze regionu „Jarmarku Poleskim" (w sierpniu 1936 zbudowano dwa piękne pawilony na placu przy parku z widokiem na Zarzecze) udział wzięło 30 pińskich wytwórców i twórców. Któż mógł wiedzieć, że niebawem ta lista żydowskich, polskich i białoruskich rzemieślniczych nazwisk, wizytówka pracowitego i gospodarnego Pińska, zamieni się w apel poległych?

Przypomnijmy: Ajzenberg J. – zegarmistrzostwo, Bakalczuk M. – radioaparaty, Bućko Aleksander – meble, Feldman Mordko i Feldman Lejba – obuwie, Girszewicz Józef – meble i żyrandole, Globerman Szloma – sedesy, Janowska R. – gorsety damskie, Jasiński Grzegorz – wyroby kamieniarskie, Kuper Srul – pieczywo i wyroby cukiernicze, Kalko Maksym – wyroby wędliniarskie, Kuresman Goldman – wyroby gorseciarskie, Lewin J. – walizy i introligatorstwo, Newdak Józefa – wyrób lalek, Prytyka Judel – meble, Poleszczuk – łódki i modele odlewów, Sernik G. M. – wyroby ludowe, Sidlik Zasman – wyroby tokarskie, Szlosenberg Srul, Giecel – wyroby kotlarskie, Stasiełuk Kazimierz – pieczywo i wyroby cukiernicze, Szlakman Szerko – kołdry watowe, Szlosberg Dawid – introligatorstwo, Wejcel Mowsza – tapicerstwo, Wiedomlańska Jenta – krawiectwo damskie, Żukowski Eliasz – łódka i kajak... Twórczość swą pokazali: Dymicz Jan – obrazy, Ławrow T. – witraże kościelne, oraz Pietrozawodzki Paweł – rzeźby drzewne...

Współorganizatorem Jarmarku był zasłużony dla miasta prezydent Pińska (1934 – 1939) Jerzy Ołdakowski, były PPS-owiec i zesłaniec polityczny, a po 1924 roku burmistrz Nowej Wilejki. Z pińskich sław tamtych czasów wymieńmy też absolwenta gimnazjum Tarbut śpiewaka Józefa (Josele) Kołodnego. Karierę zaczął na wieczorkach kulturalnych w Pińsku, ale jego piosenki, pisane i śpiewane w jidysz, poznała cała Polska. W 1933 roku nagrał serię płyt dla Syreny Record. Zginie w 1942 roku zastrzelony na pińskiej ulicy.

Strzelcy i marynarze

Dla obrony przed sowieckim atakiem Polesie zdawało się mieć znaczenie zasadnicze, obejmując prawie trzecią część ewentualnego pasa działań. Jak dowodził w 1926 roku generał Józef Rybak, posiadanie go „pozwala na swobodne manewrowanie i przerzucanie sił po najkrótszych liniach z południowego na północny teren działań wojennych i odwrotnie. Kto trzyma silne Polesie ten ma swobodę działań na wschodzie (...) nade wszystko daje możliwość dowolnego w czasie i przestrzeni, przy szukaniu rozstrzygnięcia na północy, czy na południu uderzenia na flankę przeciwnika, przy czym tyły i flanki tej uderzeniowej grupy byłyby chronione przez teren Polesia". Część bagnistych połaci można było sforsować tylko zimą.

Większość wojsk w wojewódzkie poleskim to piechota wywodzącej się częściowo z jednostek syberyjskich 30. Dywizji. Po wchłonięciu „syberyjskiej" kadry i przemianowaniu na 3. Pułk Syberyjski, zasłużony pod Zwiahlem, Łomżą, Pułtuskiem, Nasielskiem, Modlinem, Grodnem i Wilnem, mazowiecki 101. Pułk Rezerwowy w 1921 roku dostał numer 84 i bilet do Pińska; 3. batalion – do Łunińca. W 1934 roku pułk nazwano oficjalnie Strzelcami Poleskimi, zezwalając „na ozdabianie mundurów strzeleckich trzciną stylizowaną, tak charakterystycznym dla Polesia motywem dekoracyjnym". We wrześniu 1936 roku minister spraw wojskowych generał Kasprzycki wręczył strzelcom ufundowaną przez społeczeństwo Polesia nową chorągiew. A pińska rada miejska nadała imię pułku jednej z ulic. W mieście stanął też dywizjon 30. Pułku Artylerii Lekkiej.

Nad Piną królami życia byli jednak... marynarze. Narodzona (marzec 1922) z Oddziału Detaszowanego Flotylli Wiślanej na Prypeci Flotylla Pińska była od 1 października 1925 roku jedyną flotyllą rzeczną II RP. Od 1931 roku nazywała się oficjalnie Flotyllą Rzeczną Polskiej Marynarki Wojennej. W pejzaż pińskiego nadbrzeża wpisała się setka jednostek, z uzbrojonymi w działa i ckm monitorami „Wilno", „Kraków", „Warszawa", „Horodyszcze", „Pińsk" i „Toruń" oraz kanonierkami i kutrami. Flotylla to także wojskowy port rzeczny, hangary dla samolotów, warsztaty oraz hale dokowe lub konstrukcyjne i składy. Pieniądze dla miasta i praca dla miejscowych, lecz także pięciuset chłopa (stan mobilizacyjny to ok. 2 tysięcy), w niemal 90 procentach Polaków, często ochotników. „Wyższa półka", za jaką uważają się floty całego świata, nawet te „błotne", oznaczała np. teatr amatorski i bibliotekę.

Zimą, gdy mrozy przykuwały flotyllę do brzegu, nadchodził czas zabaw. Jak opowiadał (w 1931 r.) podoficer flotylli, „Sekcja teatralna raz po raz urządza najrozmaitsze przedstawienia amatorskie, cieszące się wielkim powodzeniem. W przedstawieniach biorą udział nie tylko artyści, ale i koledzy z sekcji akrobatycznej i zapaśniczej, jak również orkiestra, która cieszy się wielkim uznaniem płci pięknej. Ślizgawka także cieszy się powodzeniem i ściąga liczne zastępy amatorów, wśród których nasi marynarze wyróżniają się nie tylko popisową jazdą figurową, ale nawet łamańcami".

Atlantyda tonie

Część lekkich jednostek przerzucono przed 17 września na Wisłę. Główne siły flotylli Sowieci zaskoczyli jednak na Prypeci, a strzelać do nich nie kazano. Niski poziom wód („a lato było piękne tego roku") odcinał odwrót m.in. monitorom. Między 18 a 21 września flotyllę zatopiono, a marynarze poszli bić się pieszo. Większość trafiła pod rozkazy generała Kleeberga i z nim – w SGO „Polesie" – złoży Niemcom broń pod Kockiem. Prawie 50 nazwisk znajdzie się jednak na liście katyńskiej.

Zbombardowany 9 września Pińsk zajęli Sowieci czwartego dnia agresji. Siedmioletni wówczas Ryszard Kapuściński wspomniał w „Imperium" proszącą o życie na kolanach, zapłakaną matkę. I bagnety marynarzy Wojennej Flotylli Dnieprzańskiej, rzuconych tu dla wyłowienia uszkodzonych polskich okrętów. Drugie wspomnienie to strzelający do wież kościelnych pijani artylerzyści szydzący z modlących się ludzi.

Potem było jak wszędzie: radość części żydowskiej biedoty i inteligencji, najazd sowieckiej biurokracji, rosyjska szkoła, wagony ruszające na wschód („Pierwszy w klasie zniknął Paweł", pisze Kapuściński). Zniszczone życie społeczne polskie, ale i żydowskie. I tak do 4 lipca 1941 roku, gdy po ćwierćwieczu wrócili Niemcy. I też było jak wszędzie, ale całkiem inaczej niż w 1915 roku: już w sierpniu zginęło 4,5 tysiąca żydowskich mężczyzn. Zakłady włączonego do Komisariatu Rzeszy Wschód Pińska kolejno zamykano. Żydów pędzono do ciężkich robót, utworzone w maju 1942 roku getto było ostatnim na Białorusi. Zwożono doń ludzi z okolic, część wcześniej zabijano. Likwidacja w końcu października 1942 roku nie biegła gładko, Żydzi kupili wcześniej trochę broni. W ataku na getto Niemcy i białoruscy policjanci zabili co najmniej 17,5 tysiąca ludzi.

Polski ruch oporu powstał już na początku 1940 roku. Po zmianie okupanta w Pińsku działał wywiad (Odcinek III) „Wachlarza" ZWZ i AK. Sławę przyniosło Polakom odbicie (18 stycznia 1943 r.) przez oddział cichociemnego kpt. Jana Piwnika „Ponurego" z pińskiego więzienia dowódcy Odcinka III, cichociemnego kpt. Alfreda Paczkowskiego „Wani" i dwóch towarzyszy. Przebieg akcji wykładano potem w podziemnych podchorążówkach.

Powrót Armii Czerwonej i NKWD w lipcu 1944 roku do zniszczonego w 40 procentach w walkach Pińska (m.in. stocznia, fabryka zapałek i pięć tartaków) oznaczał nakaz deportacji resztki polskich mieszkańców. Dla nich i Żydów poleska Atlantyda zatonęła.

Artykuł pochodzi z dodatku historycznego "Rzeczpospolitej" - "Księga Kresów Wschodnich"

Po przebrnięciu poleskich mokradeł i błot w rozlewiskach rzek ujrzeć można było miasto piękniejące w oczach na tle dzikiego otoczenia. Jak pisał w 1926 roku Roman Horoszkiewicz, „są miejsca przez naturę już przeznaczone do stworzenia centralnego punktu kraju pewnego i tam z reguły powstają stolice. Splot cały warunków geograficznych, handlowych i t.p. składa się zwykle na powstanie miasta przodującego okolicy. Jednem z najszczęśliwiej położonych miast Polski jest Pińsk, leżący nad spławną rzeką, na przecięciu się traktów handlowych, obronny z natury. W aktach dawnych Pińsk zwany jest także Pieńsk, Pincscum, Pinescum. Legendy o powstaniu jego sięgają rzymskich jeszcze czasów, wiążąc nazwę Pińsk z łacińskim słowem pinus – sosna, z racji wspaniałych sosen, które stąd Rzymianie wywozić mieli dla budowy swych okrętów".

Dzięki połączeniom przez Pinę, Jasiołdę i Prypeć, a potem Kanał Ogińskiego, Szczarę i Niemen miasto znalazło się na szlaku łączącym Morze Czarne z Bałtykiem. Sukces był więc wpisany w los, tyle że dał na siebie czekać. Już w początku XIX wieku Niemcewicz biadał jak Kasandra: „Pińsk – mówię – mógł się był stać wielkim składem i portem handlowym. Tu mógł się połączyć handel Morza Bałtyckiego z Morzem Czarnym, Śródziemnym, południową Europą i Azją. Dotąd Pińsk, od r. 1794 pod rządem arbitralnym, któremu nic nie jest niepodobnym, nic do dopełnienia tak wielkiego dzieła nie zdziałał. Cały dziś handel Prypeci jest solą i dziegciem".

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej