Śledczy prowadzili to postępowanie od grudnia 2008 roku. Badali w nim kilka wątków. Po pierwsze czy 23 listopada 2008 roku ok. godz. 18.10 w okolicach wioski Odzisi w Gruzji doszło do przestępstwa polegającego na zmuszeniu prezydenta Kaczyńskiego do zaniechania inspekcji w tym rejonie poprzez oddaniu przez nieustalone osoby z broni automatycznej strzałów w powietrze.
Poza tym prokuratorzy sprawdzali czy tamtego dnia funkcjonariusze BOR, którzy utracili kontakt z prezydentem nie zapewnili mu bezpieczeństwa, dopuścili się niedopełnienia swoich obowiązków, czym działali na szkodę głowy państwa. Śledczy sprawdzali też, czy nie doszło do niedopełnienia obowiązków przez pracowników MSZ i Kancelarii Prezydenta RP, którzy nie powiadomili BOR o dodatkowym punkcie wizyty w Gruzji, jakim były odwiedziny obozu dla uchodźców we wsi Metechi, i tym samym urzędnicy uniemożliwili funkcjonariuszom BOR przygotowanie działań, które miały zapewnić ochronę głowie państwa podczas pobytu w gruzińskim obozie. Teraz prokuratura zdecydowała się umorzyć to postępowanie.
Dlaczego? - Wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu – tłumaczy jej rzecznik Dariusz Ślepokura.
Z ustaleń śledczych wynika, że ponad wszelką wątpliwość funkcjonariuszy BOR nie było w chwili ostrzelania przy prezydencie. Nie było ich też podczas jego podróży samochodem z Tbilisi do Odzisi, ani z Odzisi do Metechi.
Jednak jak uznali śledczy zachowanie funkcjonariuszy BOR, którym nie udało się podjąć ochrony Lecha Kaczyńskiego podczas odwiedzin wioski Odzisi nie nosi znamion przestępstwa. - Funkcjonariusze ci nie wiedzieli, a wręcz nie mogli wiedzieć o tym, że prezydenci postanowią zobaczyć posterunki wojsk rosyjskich i osetyńskich i w żadnym razie nie można mówić o niedopełnieniu przez nich ich obowiązków – tłumaczy prok. Ślepokura.