Według zapowiedzi rządu, Lasy Państwowe, czyli spółka skarbu państwa zarządzająca lasami, ma wpłacić do budżetu w tym i przyszłym roku po 800 milionów złotych, zaś w latach kolejnych państwo ma otrzymywać 2 proc. zysku wypracowywanego przez spółkę. Kwoty te mają być przeznaczone na budowę dróg gminnych. Pomysł ten skrytykował w Radiu Zet były premier Włodzimierz Cimoszewicz, który przyznał, że jest sprawą "krańcowo zaniepokojony".
- Najwyraźniej rząd rozgląda się dookoła kto ma pieniądze, komu można te pieniądze za przeproszeniem rąbnąć. Ktoś, kto ma choćby zielone pojęcie o gospodarce leśnej, wie, że Lasom Państwowym potrzebne są pieniądze na odnawianie lasów, na pielęgnację, na walkę z chorobami rozmaitymi. Taki sam pomysł zrodził się dokładnie dziesięć lat temu w rządzie Marka Belki, ja zrobiłem wtedy wykład radzie ministrów na temat gospodarki leśnej, bo trochę się na tym znam i Marek Belka doszedł do wniosku, że oczywiście nie należy tego robić i nie zrobiono - powiedział Cimoszewicz. Dodał, że skutki decyzji rządu mogą być poważne.
- Skutki mogą być dwa, albo będą rąbali jeszcze więcej drzew i próbowali poprawić swoją kondycję finansową przez wręcz może już rabunkowy wyrąb polskich lasów, no albo nie będą wykonywali rozmaitych rzeczy takich jak zalesienia, walka ze szkodnikami, czyli kondycja lasów ulegnie pogorszeniu - zaznaczył.
Decyzji rządu bronił natomiast minister środowiska Mikołaj Grabowski w radiowej Jedynce. Według niego, zmiana nie zagrozi Lasom, bo spółka radzi sobie finansowo bardzo dobrze.
- Na kontach Lasów Państwowych na koniec 2012 roku było ok. 3 mld zł. Rok 2013 z pewnością będzie rokiem, kiedy Lasy Państwowe zanotują nadwyżkę finansową. Jeżeli dojdzie do sytuacji, że wpłata mogłaby zagrozić prawidłowemu funkcjonowaniu Lasów Państwowych, Rada Ministrów może zmniejszyć tą wielkość - powiedział minister.