Wygłaszającym owe postulaty uczynił Wojciecha Jasińskiego, swego kolegę ze studiów, a dziś lidera mazowieckiej listy PiS do PE.
Są dwie możliwości. Albo Kaczyński nie zna przeszłości Jasińskiego, zwłaszcza jego postawy w czasie Czerwca '76, albo zna i mu to nie przeszkadza. Przyjmijmy wariant dla prezesa PiS bardziej litościwy – i uświadommy go.
Oto, co ustaliliśmy wraz z Piotrem Śmiłowiczem, gdy osiem lat temu pisaliśmy tekst o Jasińskim, wówczas ministrze skarbu. To same suche fakty. W drugiej połowie lat 70. Jasiński był szefem Wydziału Spraw Wewnętrznych płockiego Urzędu Miasta. Wtedy też zapisał się do PZPR. Wydziały spraw wewnętrznych były kluczowymi komórkami dla specsłużb PRL – zajmowały się m.in. wydawaniem dowodów osobistych, zmianą imion i nazwisk czy przywracaniem obywatelstwa Polakom z Zachodu. W płockich archiwach odnaleźliśmy akta wydziału, którym kierował Jasiński. A w nich – obok pieczątek i jego podpisów – m.in. poufne telegramy z MSW oraz korespondencję z konsulatami PRL na Zachodzie. Towarzysze generałowie z Warszawy instruowali towarzysza Jasińskiego, jak postępować wobec Polaków z RFN czy Izraela starających się o odzyskanie obywatelstwa. Dokumenty pokazują, że Jasiński był w stałym kontakcie z Wydziałem Paszportów i Dowodów Osobistych Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Płocku, nadzorowanym przez SB. W tym samym czasie żona Jasińskiego była dziennikarką w gazecie KC PZPR – „Trybunie Ludu".
A zatem postulaty odwołujące się do robotniczego buntu wobec komunistycznej władzy wygłaszał w czwartek w Radomiu człowiek, który był tej władzy prominentnym przedstawicielem.
Ale to, niestety, nie wszystko. Bo Jasiński powinien się wstydzić za ten sam Czerwiec '76, któremu dziś składa hołdy pod radomskim pomnikiem.