Przed wieczornym spotkaniem polityków koalicji PO-PSL, na którym omawiana ma być przyszłość rządu wobec kolejnych ruchów opozycji, szef ludowców dał do zrozumienia, że premier obiecał PSL roszady w składzie Rady Ministrów. Piechociński wyraził jednocześnie nadzieję, że zmiany dotkną także stanowiska szefa MSW, dzięki czemu PSL nie będzie musiał zajmować stanowiska w głosowaniu o wotum nieufności dla Bartłomieja Sienkiewicza.

- Będę apelował do pana premiera, aby zdjąć ten rodzaj wyboru i ten rodzaj emocji z tej sprawy, bo to jest nikomu niepotrzebne. Jeśli premier zachowa się inaczej, to idzie na ryzyko, że nie wszyscy posłowie Platformy czy PSL-u mogą głosować tak, jakby tego oczekiwał - zadeklarował Piechociński. I zaproponował, by zawiesić Sienkiewicza w roli nadzorcy służb specjalnych - po to, aby "nie eskalować kolejnych głosowań".

Zdaniem szefa PSL, zmiany personalne pozwolą na uspokojenie sytuacji wokół rządu i wyjaśnienie wszystkich skandali i "wyjść na prostą". Podkreślił, że sprawę podsłuchów trzeba wyjaśnić  "aż do bólu", a odpowiedzialność powinni ponieść wszyscy, "do których te nitki dojdą".

Piechociński odniósł się też do sprawy kolejnych taśm ujawnionych przez "Wprost". Jeden z bohaterów nowego nagrania, Jan Piński oskarżył PSL i Piechocińskiego o sojusz z Piotrem Nisztorem, który opublikował taśmy. To dlatego - znaniem Pińskiego -  na nagraniach nie ma ani jednego polityka ludowców. Wicepremier stanowczo zaprzeczył tym zarzutom.

- Nie znam tego człowieka, ani się z nim nie spotykałem. No, chyba że stał kiedyś w grupie 20 czy 30 dziennikarzy sejmowych, kiedy odpowiadałem na pytania - mówił Piechociński - Pan Piński jest chyba w jakimś absurdalnym amoku nienawiści. On jest tak samo wiarygodny jak ten wielki dziennikarz, który przekazywał materiały do "Wprostu" - dodał.