W bulwersującej sprawie zabójstwa Jarosława Ziętary byłych ochroniarzy Elektromisu oraz biznesmena i byłego senatora Aleksandra Gawronika obciążyło kilku świadków, w tym incognito. Niektórzy, po tym jak dostali pogróżki, odwołali swoje zeznania (ujawniły to „Głos Wielkopolski" i „Gazeta Wyborcza").
Zastraszony został Maciej B. ps. Baryła, któremu do więzienia (gdzie odbywa karę za zabójstwo policjanta) ktoś przysłał anonimowy list z jego zdjęciem sprzed lat.
– To jest według niego fotografia wykonana rok przed zabójstwem Ziętary, podczas wyjazdu ochroniarzy Elektromisu do Cetniewa. Był to jakiś wyjazd treningowy, bo oni wszyscy trenowali sztuki walki – mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof Kaźmierczak z „Głosu Wielkopolskiego", kolega Ziętary, który rozmawiał z „Baryłą". Jak twierdzi Maciej B., zdjęcia z tego wyjazdu ma bardzo wąskie grono osób związanych z dawnym Elektromisem. – On odebrał to zdjęcie jako pogróżkę w stylu mafijnym: „wiemy o tobie, mamy na ciebie oko, pilnujemy cię". Mówił, że się boi o swoje życie i rodzinę i będzie musiał wycofać zeznania – dziennikarz relacjonuje rozmowę z Maciejem B.
„Baryła" jednocześnie twierdził, że wszystko, co zeznał w prokuraturze w sprawie Ziętary, było prawdą. Mówił, że jest jedną z nielicznych osób związanych z tą sprawą, które żyją – kilka zginęło w dziwnych wypadkach, a w jednym przypadku upozorowano samobójstwo – twierdzi Maciej B.
Jak mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof Kaźmierczak, na początku spotkania B. przeprosił „za Jarka" i swój udział w jego zastraszaniu i pobiciu. – Mówił, że nie wiedział wtedy, że skończy się to zabójstwem dziennikarza. Przepraszał też za to, że będzie zmuszony wycofać zeznania – mówi Kaźmierczak.