Ambasador Rosji w Warszawie na antenie TVN24 powiedział m.in. że "Polska była częściowo odpowiedzialna za katastrofę, do której doszło we wrześniu (1939 r.)". Po tym jak został wezwany przez MSZ w związku z tą wypowiedzią dyplomata tłumaczył, że nie chodziło mu o to, iż Polska jest współodpowiedzialna za wybuch II wojny światowej, lecz o to, że polityka polskiego rządu sprawiła, że Polska poniosła klęskę w 1939 roku.
Rosyjski ambasador nie zmienia zdania - czytaj więcej
Zdaniem Bielana słowa ambasadora na pewno nie były przypadkowe, bo "rosyjska dyplomacja słynie z profesjonalizmu". - To na pewno nie było przejęzyczenie - dodał polityk. Jego zdaniem słowa te należy traktować jako "część gry Władimira Putina", który - po ostracyzmie spowodowanym działaniami Rosji na Ukrainie - teraz chce poprawić relacje z Zachodem i USA, którym oferuje pomoc w związku z kryzysem w Syrii. Jednocześnie, jak mówi Bielan, Rosja "rozpoczyna rozgrywkę przed decyzją UE o przedłużeniu sankcji" nałożonych na ten kraj.
To właśnie w związku z tą ostatnią kwestią Rosja miałaby dążyć do ukazania Polski jako kraju "rusofobicznego i żyjącego historią", a w efekcie obniżyć wiarygodność Polski i osłabić siłę jej głosu. - Władimir Putin po prostu potrzebuje Polski jako takiego czarnego Piotrusia, którego może przeciwstawiać innym krajom Unii Europejskiej - ocenił Bielan.