W liście zamieszczonym na stronie internetowej Ambasady Rosji rzeczniczka pisze, że rozmowa z ambasadorem Andriejewem przeczy dziennikarskim standardom. Perzinskaja zarzuca, że ekipa TVN24, którą "uprzejmie zaproszono" do Ambasady, zrobiła wszystko, by ukazać postać ambasadora Andriejewa w jak najmniej korzystnym świetle.
Według rzeczniczki, wywiad został przeprowadzony pod założoną tezę, że "dzisiejsza Rosja coraz bardziej odwołuje się do retoryki stalinowskiej" i dziennikarze TVN24 uczynili wszystko, by to udowodnić, nie próbując zachować "resztek obiektywizmu i dziennikarskiego profesjonalizmu" - pisze Perzhinskaya.
Rzeczniczka utrzymuje, że z 45-minutowej rozmowy pozostawiono ledwie kilka minut, a zapowiadając wywiad użyto sformułowań, które nigdy z ust ambasadora nie padły. Jego wypowiedzi zaś zniekształcono tak, by pasowały do całości, "przyciągały widownię i wyglądały skandalicznie".
"O co tak naprawdę chodziło? O zwiększenie oglądalności? Wywołanie skandalu międzynarodowego? O to, żeby obrazić osobę, która zgodziła się na udział w programie? Czy o odciąganie uwagi od faktu kolejnego złamania przez stronę polską umowy o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji?" - pyta w liście Perzhinskaya.
Rzeczniczka stwierdza też, że nawet po wizycie ambasadora w polskim MSZ i jego wyjaśnieniach, "co w rzeczywistości powiedział", stacja nie cofnęła "kłamliwych wypowiedzi" na temat wywiadu.