We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończył się trwający przeszło półtora roku głośny proces przeciwko byłemu wiceszefowi Biura Ochrony Rządu, któremu zarzucono liczne nieprawidłowości przy ochronie wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku w 2010 roku. Zdaniem sądu gen. Paweł B., który został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 10 tys. zł grzywny i pięć lat zakazu wykonywania zawodu funkcjonariusza BOR, m.in. odstąpił od rekonesansu lotniska w Smoleńsku, zatwierdził zaniżony stopień ochrony wizyt oraz nie zapewnił ochrony samolotów na lotnisku Siewiernyj. Co zdaniem sądu spowodowało zagrożenia dla życia prezydenta i premiera.
Sędzia Paweł Dobrosz ujawnił, że krótko po katastrofie z 10 kwietnia oficer BOR będący w Smoleńsku dzwonił do centrali Biura w Warszawie, by dowiedzieć się, co się stało z samolotem. Według sędziego jest to dowód na to, jak słaba była wymiana informacji oraz zabezpieczenie wizyt.
Jednocześnie sędzia uznał, że w świetle zebranych dowodów nie ma podstaw, by uznać, iż przyczyną tragicznej katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku był zamach przy użyciu materiałów wybuchowych. Sędzia poszedł także krok dalej, stwierdzając, że BOR prawidłowo pod tym kątem sprawdził samolot Tu-154M przed lotem do Smoleńska, a co za tym idzie – nie ma podstaw do twierdzenia, że Biuro tej katastrofie nie zapobiegło. Ponadto, żadne dowody będące w dyspozycji sądu nie wskazywały na hipotezę o zamachu.
W ocenie prokuratora Józefa Gacka wyrok jest „zupełnie słuszny co do uznania winy". Zarazem zapowiedział, że wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie decyzji, bo chce poznać jego pełną argumentację. Prok. Gacek nie wykluczył złożenia apelacji, gdyż sąd częściowo zmienił opis czynu oskarżonego.
Generał Paweł B. w rozmowie z „Rzeczpospolitą" nie chciał komentować wyroku. Zapowiedział, że zrobi to dopiero po jego uprawomocnieniu. Jednak ówczesny szef BOR Marian Janicki w rozmowie z naszą gazetą podkreśla, że gen. B. złoży apelację od wyroku, bo ich zdaniem sąd nie wziął pod uwagę m.in. zeznań świadków.