W poniedziałek przed Sejmem oraz w całej Polsce mają się odbyć demonstracje przeciwko pracom nad zaostrzeniem prawa antyaborcyjnego.
Projekt „Zatrzymaj aborcję", pod którym podpisało się w ubiegłym roku 830 tys. osób, trafił do Sejmu w listopadzie 2017 roku. Został w styczniowym głosowaniu skierowany do dalszych prac. Wtedy przepadł liberalny projekt Barbary Nowackiej i Komitetu Ratujmy Kobiety, m.in. za sprawą postawy niektórych posłów opozycji.
Projekt Godek pozytywnie zaopiniowała sejmowa Komisja Sprawiedliwości, jednak prace w komisji Rodziny i Polityki Społecznej bardzo długo się nie rozpoczynały. Aż do teraz. Kaja Godek wielokrotnie od stycznia krytykowała obóz władzy za opieszałość. Projekt zakłada zakazanie obowiązującej obecnie w ramach tzw. kompromisu aborcyjnego możliwości przerywania ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu.
Czy PiS zdecyduje się na przyjęcie ustawy w tej kadencji? Sam fakt, że w poniedziałek sejmowa komisja zajmie się tym projektem, niczego jeszcze nie przesądza. W PiS mówi się, że najpewniej zostanie powołana podkomisja, która będzie pracować nad ustawą. – Możliwe, że projekt zostanie tam aż do wyborów parlamentarnych w 2019 roku – twierdzi jeden z naszych rozmówców w partii rządzącej.
Niezależnie od tego opozycja i organizacje takie jak Ogólnopolski Strajk Kobiet zapowiadają na poniedziałek protesty w całej Polsce. O 16 demonstracja ma odbyć się przed Sejmem. Od listopada 2016 roku, gdy narodził się czarny protest, wielokrotnie odbywały się masowe demonstracje w całej Polsce przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji. Ostatnio pod koniec marca 2018 roku, gdy projektem Godek zajmowała się Komisja Sprawiedliwości. W Warszawie – to szacunki ratusza – protestowało w czarny piątek ok. 55 tys. osób, które przemaszerowały m.in. przed siedzibę PiS na Nowogrodzkiej.