Mecenas Rydiger przegrał wczoraj pierwsze starcie z wydawnictwem. Pozwał je, twierdząc, że doszło do naruszenia jego „pamięci i szacunku dla Lecha Wałęsy". Żądał też od krakowskiego wydawcy przeprosin w „Rzeczpospolitej" i wpłaty 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy. Zdaniem sądu jednak, adwokata nie wiąże z historycznym przywódcą „Solidarności” pokrewieństwo, przyjaźń ani szczególna więź emocjonalna.

Rydiger nie rezygnuje. Założył „Wydawnictwo Arcana” o niemal identycznej nazwie, jak działająca od 1994 roku oficyna, z którą walczy w sądzie, choć w październiku przyznał, że jego spółka mieści się... na powierzchni dwóch metrów kwadratowych korytarza, który wynajmuje w kancelarii, gdzie pracuje.

- Chodzi o to, by nas zniszczyć, bo pan Rydiger pisze do naszych kontrahentów, zniechęcając ich do współpracy – mówi Zuzanna Dawidowicz, prezes „ARCANÓW”. – W pozwie za inwektywę adwokat uznał np. użycie w książce w stosunku do Lecha Wałęsy słowa „elektryk” - dodaje.

To nie koniec walki związanej z publikacją obronionej na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, która wywołała wielkie emocje. W październiku do krakowskiego sądu wpłynął też pozew Anny Domińskiej, córki Lecha Wałęsy przeciwko „ARCANOM”. W sądzie reprezentuje ją ten sam Ryszard Rydiger, a wczoraj odbyła się także rozprawa w tym procesie. Sąd zdecydował, że córka przywódcy „S” ma się stawić w Krakowie 8 marca. Anna Domińska domaga się zakazu druku i rozpowszechniania książki Zyzaka oraz przeprosin „za inwektywy i kłamstwa pod adresem jej ojca”. Chce też, by wydawnictwo wpłaciło 20 tys. zł na rzecz fundacji „Sprawni inaczej” w Gdańsku.

W uzasadnieniu pozwu Domińskiej jej pełnomocnik napisał m.in.: „powódka z całą mocą twierdzi, że jej ojciec nie jest ani nigdy nie był »obszczymurkiem«!!!”.