- Na konto prokuratury wpłynęło 50 tysięcy złotych 'tytułem zwrotu wręczonej kwoty'. Wpłaty dokonano najprawdopodobniej po poniedziałkowym posiedzeniu orzekającym o areszcie i kaucji dla Sawickiej - powiedział Laskowski.
- Wpłata 50 tys. zł nie ma oczywiście związku z wysokością kaucji orzeczonej w poniedziałek wobec Beaty Sawickiej. Postawa podejrzanego zawsze ma natomiast wpływ na wymiar kary, więc zwrot przyjętych pieniędzy może być uwzględniony przez sąd w trakcie procesu - dodał prokurator.
Reprezentujący Sawicką mec. Aleksander Pociej zapewnił, że wpłata została dokonana jeszcze przed rozprawą w sądzie okręgowym. Zapytany przez PAP, czy informacja o wpłacie podana w trakcie posiedzenia mogłaby mieć wpływ na decyzję sądu, odparł: "nie sądzę".
- Beata Sawicka nigdy nie negowała, że przyjęła te pieniądze, sporna pozostawała natomiast natura tego przepływu. My utrzymujemy, że była to pożyczka - darowizna od przyjaciela. Prokuratura twierdzi inaczej. Tak czy owak pieniądze te nie należą do Sawickiej" - powiedział Pociej.
Mecenas zaznaczył, że tym ruchem była posłanka chce podkreślić swoją postawę procesową. - Moja klientka chce uczestniczyć w postępowaniu i zależy jej na wyjaśnieniu całej sprawy. Kwestia zwrotu pieniędzy była do tej pory jedną ze spraw niewyjaśnionych - dodał Pociej.