Dodał, że w bazie Wazi Khwa, gdzie służyli oskarżeni żołnierze, była odpowiednia komórka zajmująca się rozpoznaniem wojskowym. Ale pracę w niej wykonywał praktycznie jeden oficer, bez wsparcia ze strony wojskowych służb.
– Rozpoznanie wojskowe i wywiadowcze to dwie różne sprawy. Szczególnie na takich misjach jak Irak czy Afganistan informacje pozyskiwane przez służby są niezwykle istotne, często na wagę ludzkiego życia – podkreśla gen. Jerzy Wójcik, były dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej. – Mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością na podstawie doświadczeń zdobytych, gdy byłem dowódcą brygady w Iraku.
Jeszcze ostrzej sprawę komentuje gen. Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca jednostki specjalnej GROM: – Obowiązkiem kontrwywiadu było zameldowanie ministrowi obrony, że żołnierze w Afganistanie mają wadliwy sprzęt, kiepską łączność i są przemęczeni, a nie, że są zbrodniarzami wojennymi. Dlatego uważam, że na ławie oskarżonych zamiast żołnierzy powinien zasiąść Antoni Macierewicz, który wówczas kierował kontrwywiadem.
Były szef SKW oznajmił wczoraj „Rz”, że do końca procesu powstrzyma się od komentarzy.
[srodtytul]Rola SKW[/srodtytul]
Kulisy konfliktu między SKW a żołnierzami, jaki miał miejsce w Afganistanie podczas pierwszej zmiany polskiego kontyngentu, „Rz” ujawniła jako pierwsza. W lutym 2008 r. napisaliśmy, że gen. Marek Tomaszycki, dowódca pierwszej zmiany polskich wojsk w Afganistanie, wystawił oficerom SKW dwójkę, czyli najniższą z możliwych ocen. Stwierdził, że wojskowy kontrwywiad nie zapewnił polskim wojskom odpowiedniej osłony.