Zapłonęły opony, wystrzeliły petardy i związkowcy wywalczyli sobie na razie miejsce na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej”. Ale cóż dziwić się związkowcom, przecież jeśli kopalnie zamiast inwestować zyski, po prostu je przejedzą, to podatnicy znów złożą się na ich ratowanie.
Podobne hasło jak polscy górnicy czy hutnicy mogliby wywiesić na wielkim banerze u wybrzeży Somalii tamtejsi piraci. Oni też nie przejmują się załamaniem globalnej gospodarki ani kolejnymi flotyllami wojennymi wysyłanymi przez NATO, Unię, Chiny, Rosję, Japonię i innych wielkich graczy. Piraci jak gdyby nigdy nic porywają kolejne zagraniczne statki, wciąż żądając od armatorów wielomilionowych okupów. I gdy na Wall Street sfrustrowani maklerzy odnotowują rekordowe zniżki, gangi na Oceanie Indyjskim cieszą się z rekordowych zysków. A oburzonym zagranicznym dziennikarzom tłumaczą, że mają pełne prawo łowić to, co pływa po ich wodach. Uprowadzeniu piątki polskich marynarzy sporo miejsca poświęcają wszystkie najważniejsze dzienniki. „Nie można zrobić nic, co mogłoby rozsierdzić porywaczy. Dla nich życie ludzkie nie ma żadnej wartości” – mówi „Dziennikowi” Marek Niski, kapitan statku „Sirious Star”, za który w tym roku piraci zainkasowali 3,2 mln dolarów. Ale na szczęście cytowani na łamach prasy analitycy zapewniają, że piraci starają się dobrze traktować jeńców. Nie zabijają ich, nie biją, nie wiążą i nie zasłaniają oczu. „Gdybym wiedział, że mam zostać porwany, chciałbym, żeby to się stało w Somalii” – przekonuje nawet na łamach „Rzeczpospolitej” brytyjski ekspert ds. negocjacji. Poza tym uwolnienie załogi negocjują doświadczeni profesjonaliści, a nie politycy, więc szansa na stosunkowo szybki sukces rokowań jest naprawdę duża.
Skoro już jesteśmy przy sukcesach, to „Fakt” ujawnia, dlaczego senator Tomasz Misiak, choć jak się wydaje, odwrócili się od niego nawet najbardziej zagorzali zwolennicy polityki miłości, wciąż się nie załamał. Tajemnicą jest 25-letnia Rybka. Jak zauważa dziennik, jego szczęście ma wspaniałe ciało, zna pięć języków obcych i - co ważne w kryzysie – sama na siebie zarabia. „Dla niej warto żyć. Jest dla mnie motorem napędowym do dalszych wyzwań” – opowiada senator Misiak o swej ukochanej Ewie, pieszczotliwie zwanej „Rybką”.
I takich właśnie rybek – nie tylko w piątki – Państwu życzę.
[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/przybylski/2009/03/27/bezwzgledni-piraci-i-rybka-polskiego-senatora/]na blogu[/link][/ramka]