– Nasz kodeks karny nie ściga tego typu zachowań – twierdzi prokurator Jakub Przystupa z wrocławskiej Prokuratury Okręgowej.
Do takich wniosków doszli śledczy badający sprawę, którą prowadziła wrocławska delegatura ABW. We wrześniu odkryła, że od 2005 r. na zapleczu wrocławskiej hurtowni biżuterii wytwarzano na przemysłową skalę repliki hitlerowskich orderów, odznaczeń i sygnetów z trupią główką. Zamówił je obywatel Niemiec, który zapewnił, że wykorzystuje te rzeczy do celów kolekcjonerskich i jako rekwizyty filmowe.
Tymczasem nazistowskie pamiątki sprzedawane były przez niemieckojęzyczną stronę internetową, założoną na polskim serwerze. Bowiem w Niemczech producentom i handlarzom nazistowskich pamiątek grozi więzienie. W Polsce są bezkarni. Największy polski serwis aukcyjny Allegro zdecydował co prawda o usuwaniu licytacji rzeczy, w opisie których znajdują się sformułowania propagujące totalitaryzm. Ale – jak przyznają jego właściciele – nie mają podstaw, aby zabronić sprzedaży tego typu przedmiotów.
– Jeden z polityków w rządzie Saksonii dziwił się nawet, że Polska, ofiara II wojny światowej, to kraj nazibiznesu – komentuje Beata Kempa, posłanka PiS, była wiceminister sprawiedliwości. Nie jest zaskoczona decyzją o umorzeniu śledztwa. – W świetle naszego kodeksu karnego prokuratura jest bezsilna – zaznacza.
Dlatego jesienią ubiegłego roku Kempa napisała projekt nowelizacji kodeksu karnego. – Przeszedł już pierwsze czytanie w podkomisji bez poprawek – cieszy się posłanka. – Mam nadzieję, że będziemy nad tym głosować już jesienią.