A przecież – jak przypomina Piotr Zaremba w „Polsce the Times” nie o krzyż wcale chodziło.
"Początek wojny przed Pałacem Prezydenckim nie miał wiele wspólnego ze sporem światopoglądowym. Najpierw wielkie masy ludzi, a potem malejąca grupa chciały uczcić pamięć Lecha Kaczyńskiego. Jako katolicy za najlepszy symbol tego uczczenia uznali krzyż postawiony tam przez harcerzy, ale nie manifestowali uczuć religijnych. Z kolei prezydent Komorowski powiedział o możliwości przeniesienia krzyża nie z niechęci do religijnych symboli w miejscach publicznych, a z obawy, że kult jego poprzednika będzie mu się szerzył pod oknami? - pisze.
Ciekawe, że ten bój toczą dziś dwa ugrupowania centroprawicowe. A zyska oczywiście ten trzeci. Wróćmy do tekstu Zaremby: „Śmiertelnie skłócone PO i PiS zdawały się stać na straży delikatnego światopoglądowego kompromisu. Dziś, korzystając z niepotrzebnej wojny przed Pałacem Prezydenckim, lewica i antyklerykałowie próbują ten kompromis zerwać. Oskarżając o państwo wyznaniowe nie tylko broniącego krzyża Jarosława Kaczyńskiego, ale też zbyt - ich zdaniem - miękkiego Komorowskiego. Zresztą czyż podczas ostatniej prezydenckiej inauguracji marszałek Schetyna nie zwrócił się do nowej głowy państwa: "Niech pana Bóg prowadzi"? Czy to element trwałej polskiej specyfiki? Czy może efekt przesądów, które będą teraz rugowane przez strażników europejskiej poprawności?”
Polecam też dzisiejszy tekst z „Rzeczpospolitej”, [link=http://www.rp.pl/artykul/520265_Czeslaw_Bielecki__Pekniecie.html" "target=_blank]Czesława Bieleckiego „Pęknięcie”[/link]. Autor pisze dlaczego należy postawić pomnik na Krakowskim Przedmieściu i jak powinien on wyglądać. „Monument powinien być polerowanym blokiem czarnego granitu z wyrzeźbionym od góry pęknięciem, na tyle wyraźnym, że groźnym. Śladem po ciosie, który musimy znieść i podziale, który się dramatycznie zarysował. W tym pęknięciu powinien płonąć znicz – symbol pamięci o ludziach, którzy zginęli. Na tym prostopadłościennym bloku należy umieścić w reliefie tylko godło Polski – orła w koronie i napis Smoleńsk z datą 10 kwietnia 2010. Ten czarny blok z pęknięciem powinien mieć od czterech do pięciu metrów wysokości. Twarze i postaci zatrzymujących się przed pomnikiem będą się w nim odbijać. Obie strony pomnika powinny być takie same, na węższych, bocznych ścianach umieściłbym biało-czerwoną szachownicę z marmuru jako jedyne przypomnienie okoliczności tragedii.”
Dlaczego dyskusji o formie upamiętnienia 10 kwietnia nie mógł rozpocząć prezydent Komorowski? Gdyby to zrobił, gdyby nie wystraszył się tak bardzo rodzącego się mitu Lecha Kaczyńskiego, dziś Krakowskie Przedmieście zapewne wyglądałoby inaczej. I pewnie moglibyśmy bardziej skupić się na dyskusji o zadłużeniu państwa.