Dopiero w czwartek kolej pokajała się w ogłoszeniu zamieszczonym w trzech ogólnopolskich dziennikach: "Spółki grupy PKP przepraszają wszystkich pasażerów za utrudnienia w podróży oraz przekazie informacji". I jeszcze: "Wyrażamy nadzieję, że mimo ostatnich złych doświadczeń w podróż do bliskich w nadchodzące święta Bożego Narodzenia wybierzecie się Państwo koleją".
Ogłoszenie kończy się niezręczną uwagą, że "czas spędzony w pociągu będzie chwilą wytchnienia przed spotkaniami w gronie rodziny".
Pod ogłoszeniem podpisani są kolejarze z grupy PKP. Kim są autorzy? – Kolejarze z grupy PKP – ucina Łukasz Kurpiewski, rzecznik grupy.
A konkretnie? – Ale co, mam podać, kto się podpisał pod zleceniem? – irytuje się rzecznik. Unika też odpowiedzi na pytanie, ile wydano na przeprosiny w prasie. Zapewnia jednak, że kolej robi wszystko, by dantejskie sceny się nie powtórzyły. Mówi o dodatkowych telebimach, pracownikach w informacji kolejowej i kasach, dodatkowych pociągach. – Proszę zwrócić uwagę, że tylko PKP przeprasza swoich klientów. A przecież nasz udział w rynku to 35 proc. Inni nie przeprosili – dodaje.
– Działania PKP to nie przeprosiny, lecz PR – komentuje Adrian Furgalski, ekspert ds. kolei z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Przecież jeszcze kilka dni temu szli w zaparte, twierdząc, że nie ponoszą odpowiedzialności za zamieszanie na dworcach.
[srodtytul]Minister karze, ale sam też jest krytykowany [/srodtytul]