Sławomir Nowak, szef resortu transportu, pojawił się wczoraj na dworcu Warszawa Centralna już o godz. 6. Wcześniej powołał specjalny zespół, który miał reagować na wszystkie przypadki zakłócenia ruchu. Tych w niedzielę było jak na lekarstwo.

Tylko w pociągu relacji Kraków – Warszawa zepsuł się wagon pierwszej klasy, a skład z Warszawy do Białegostoku wyjechał z 37-minutowym opóźnieniem, bo nie było maszynisty. – W obydwu przypadkach zareagowaliśmy błyskawicznie. Zepsuty wagon został odłączony od składu, a pasażerowie przesiedli się na wolne miejsca w pozostałych wagonach. W przypadku pociągu do Białegostoku poprowadził go inny maszynista – mówi Małgorzata Sitkowska, rzeczniczka PKP Intercity. – Pozostałych 388 naszych pociągów komunikacji krajowej kursowało bez istotnych zakłóceń.

Na tory według nowego rozkładu jazdy wyjechało 3 tys. pociągów pasażerskich różnych przewoźników.

Na głównych dworcach (m.in. Warszawa, Kraków, Łódź czy  Poznań) oprócz plakatów, ulotek i komunikatów z megafonów zorganizowano dodatkowe punkty informacyjne.

Nie było chaosu i paniki, jakie towarzyszyły pasażerom podczas ubiegłorocznej zmiany rozkładu jazdy. Jednak prawdziwy test, szczególnie dla przewoźników regionalnych, będzie dziś, kiedy tysiące podróżnych wyruszą do pracy.