Parę lat po odzyskaniu niepodległości zbudowano od zera (po prostu na plaży) wielkie przemysłowe miasto – Gdynię. Ośrodek z nowoczesną, ładną architekturą. Powstał port, konkurencja dla Gdańska, który coraz bardziej niemczał. Wydawało się, że to cud, ale to był dopiero początek. W środku Polski, z dala od odwiecznych wrogów – Niemiec i Rosji, wybudowano Centralny Okręg Przemysłowy. Dzięki tej inicjatywie powstała m.in. Huta Stalowa Wola, uroczyście otwarta w czerwcu 1939. Sam prezydent Mościcki przecinał wstęgę. Co ciekawe, w styczniu 2011 została podpisana umowa, na mocy której część huty zakupiła firma Guangxi Liugong Machinery. Chińska oczywiście.
A Warszawa? Za Starzyńskiego kwitła. Dosłownie. Na każdej latarni wisiał kosz kwiatów. Budowano, i to nowocześnie, ale do stadionów stolica nie miała szczęścia. Ładny Stadion WP z krytą trybuną nadawał się na mecze piłkarskie. Bieżnia żużlowa wytrzymywała ewentualnie próby lekkoatletów, ale na pocieszenie dzisiejszych budowniczych Stadionu Narodowego: i tu popełniono gafy. Stadion piłkarski otoczony był przepisową, 400-metrową bieżnią. Widziałem na niej „Kusego", widziałem debiut Nojiego w zwycięskim pojedynku z Iso Hollo. Wokół bieżni ciągnął się 500-metrowy tor kolarski. Jego żywot był krótki. Pięć lat. Już po roku z powodu uszkodzonej nawierzchni kolarze startowali na własne ryzyko. To lepszy błąd niż schody na Pradze. Schody się załata, a tu postawiono przed wojną na nieszczęsnym torze drewniane trybunki. Brzydko to wyglądało, a i widać było nie najlepiej. Prawdopodobnie u nas tak już musi być.
Były jeszcze małe stadiony. Na przykład przepięknie położony w parku Skaryszewskim stadion AZS, który zagrał w filmie „Wacuś" z Adolfem Dymszą w roli bramkarza. Dalej KS Grochów, klub zabijaków wciśnięty pomiędzy obdrapane czynszowe kamienice. W końcu stadion Warszawianki, gdzie dziś jest klub sportowy Skra. Trybuny były drewniane, niezbyt stabilne. Na meczu Ruch – Warszawianka (4:0) w 1938 roku tłum ze stojącej trybuny tak naparł, że runęła na boisko kupa widzów pomieszanych z deskami. Na szczęście nikomu nic się nie stało, obrazek był nawet śmieszny.
A więc bywało różnie.