Zdaniem sądu Z. umyślnie naruszył zasady ruchu drogowego. Wyrok jest nieprawomocny, obrona zapowiada apelację.
Czerwone ferrari prowadzone - według sądu i oskarżenia - przez Z. rozbiło się w lutym 2008 r. o filar wiaduktu na warszawskim Mokotowie. Samochód jadący z prędkością 150 km/h - na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h - rozpadł się i stanął w płomieniach.
Na miejscu zginął jadący autem dziennikarz motoryzacyjny "Super Expressu" Jarosław Zabiega. Maciej Z. został ciężko ranny, długo był w śpiączce.
Uzasadniając wyrok sędzia Agnieszka Jaźwińska wskazała na zeznania dwóch świadków, którzy twierdzą, że rozpoznali Macieja Z. za kierownicą ferrari w momencie, gdy samochód stał na skrzyżowaniu w odległości ok. pół kilometra od miejsca wypadku, a nie gdy jechał. W ocenie sądu zeznania tych świadków stanowią dowód kluczowy i nie ma podstaw, by podważać ich wiarygodność.
Podkreśliła, że w trakcie jednej z rozpraw osoba najbliższa Zabiedze okazała nieuszkodzony i będący w jej posiadaniu dokument prawa jazdy Zabiegi. Zdaniem sędzi nie ulega żadnej wątpliwości, że jeżeli Zabiega planowałby prowadzenie tego auta, to miałby prawo jazdy przy sobie.