Chodzi o śledztwo dotyczące organizacji lotów do Smoleńska. Prokuratura bada w nim, czy cywilni urzędnicy z Kancelarii Prezydenta, Premiera, MSZ, MON i ambasady w Moskwie, którzy je przygotowywali, nie zaniedbali swoich obowiązków. Wykonując zalecenie sądu, prokuratorzy ustalają pokrzywdzonych w tym śledztwie i już wiadomo, że krąg będzie szeroki. Śledczy zdecydowali bowiem, że pasażerów wszystkich maszyn, jakie 7 i 10 kwietnia 2010 r. poleciały do Smoleńska, trzeba uznać za pokrzywdzonych.

– Chodzi o sześć samolotów, na pokładzie których było ok. 200–300 osób. Jesteśmy na etapie ustalania dokładnej liczby pasażerów – mówi „Rz” Paweł Nowak, wiceszef Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.

Dotąd śledczy skupiali się tylko na dwóch Tu-154, którymi polecieli do Smoleńska premier i prezydent. Teraz uznali, że trzeba uwzględnić wszystkie loty w tych dniach. Czyli dwa samoloty z 10 kwietnia: Tu 154M, którym leciał prezydent Lech Kaczyński z delegacją, oraz Jak-40, którym polecieli dziennikarze. A także cztery maszyny, które poleciały 7 kwietnia: Tu-154 z premierem Donaldem Tuskiem oraz trzy samoloty wiozące dziennikarzy i członków orkiestry. – Występujemy po listy pasażerów, później będziemy ich powiadamiać o tym, jakie są ich prawa i obowiązki jako pokrzywdzonych – mówi Nowak.

Rodziny ofiar uważają, że ustalenie tak dużego kręgu pokrzywdzonych jest nieuzasadnione, „rozmyje” śledztwo i je przedłuży.

– To śledztwo powinno się zajmować głównie kwestią lotu z 10 kwietnia. Działanie na szkodę interesu publicznego zmaterializowało się bowiem tym nieszczęściem, do którego doszło w tym właśnie dniu – mówi „Rz” mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (to m.in. po jego zażaleniu sąd uchylił umorzenie śledztwa przez prokuraturę i polecił jej ustalić pokrzywdzonych). Mecenas zaznacza, że skoro śledczy chcą ustalić, czy inne loty były organizowane „tak niechlujnie jak ten zakończony tragicznie”, to mają do tego prawo.